piątek, czerwca 27

Rozdział 13

Rano Niall budzi mnie śniadaniem. Nie mam jakoś apetytu. Jem trochę i mówię że nie mogę. Nie idę do szkoły .nie mogę. Nie mam humoru.
- Zostać z tobą?
Kiwam głową twierdząco. Siedzę na kanapie z podkulonymi kolanami. Obejmuje mnie ramionami i sadza na swoje kolana. Opieram głowę o jego ramię. Zagryzam zdenerwowana wargę. Gładzi mnie palcami po twarzy. Wtulam się w jego dłoń. Pasuje do mojego policzka. Jak mam się z nią dogadać …To moja przyjaciółka. Ona powinna zrozumieć. Zamykam oczy. Czuję się taka śnięta.
- Mercy wszystko w porządku?
- Tak Niall wszystko w porządku...- mruczę pod nosem. Odpływam gdzieś. Tak daleko. Budzę się na kanapie w jego ramionach Drzwi się otwierają. Nawet nie obracam głowy. Nie mam siły. Leżę dalej w niego wtulona.
- Chcę swoje rzeczy
- Nigdzie się nie wyprowadzasz - mówi Niall. - Nie jesteś pełnoletnia do cholery.
- Tato... czy ona brała leki?
- Co? Nie wiem, chyba nie - wszystkie głosy są w oddali. A przecież on leży blisko.
- Idę po coś słodkiego. Znajdź w jej torebce to urządzenie do mierzenia cukru.
Puszcza mnie i wstaje. Niall ja chce tylko spać...- myślę. Cały świat ucieka gdzieś daleko. Czuję jak ktoś mnie podnosi i wlewa coś do gardła. Słodkie, bardzo słodkie. Ciekawe co to. Oddycham powoli i spokojnie.
- Mercy- słyszę przyjaciółkę.
- Dziękuję..
- Zapomniałaś zmierzyć cukier przed wzięciem insuliny?
- Tak.- Kręci głową.
- Chcę wrócić do Harry'ego.
- Nie możesz. - mówi Niall kładąc moją głowę na swoich kolanach. - Skończysz 18 lat to możesz. Teraz nie. Możecie się przecież spotykać.
- Chcę być teraz u niego. Zajmij się Mercy. Nie sądzisz, że to zaakceptuje. Teraz kiedy wraca mama ty znajdujesz sobie kogoś innego. Na dodatek jest to moje przyjaciółka.
- Twoja mama wraca tylko po rozwód. Nie jest niczego warta. Gdyby cie kochała to by nie zostawiła. Właśnie twoja przyjaciółka. Czyli ją znasz i wiesz jaka jest.
- Puść mnie na parę dni. Chcę wszystko zrozumieć. Nie chcę powiedzieć czego niemiłego.
- masz czas do urodzin Mercedes.
- Dziękuję. Dopilnuj żeby jeszcze coś zjadła.
- Tak.- Patrzę się na Nialla. Ann wychodzi. - Przestraszyłaś mnie. Gdyby nie Annie nie wiedziałbym co zrobić.
- Ja przepraszam.
- No już. Masz ponoć coś zjeść.
- Nie chce.
- Mercy. Proszę cię. Mało zjadłaś na śniadanie, teraz to...
- ale już mi dobrze.
- Nie zachowuj się jak dziecko.- Wzdycham. Naprawdę nie chcę jeść. Ale on jak się uprze.
- Co mam ci zrobić?
- Obojętnie... Naprawdę już w porządku .
- Jak odzyskasz kolory na twarzy wtedy stwierdzę, że wszystko jest w porządku.- Bierze mnie na ręce i niesie do kuchni. Sadza na wyspie i zabiera się za robinie jakiegoś obiadu. Nienawidzę wpadać prawie w śpiączkę. Gdyby się tak stało to bym się nie obudziła
- Proszę kurczak gotowy.- Niall siada na krześle i zaczyna mnie karmić. Nic nie mówię tylko wszystko grzecznie jem. Mój żołądek się zapełnia.
- Widzisz jak wszystko ładnie połykasz.
- I dobrze się czuję .
- Bardzo się z tego cieszę. - Całuje mnie w usta. Uśmiecham się lekko. Wstaję aby sprzątnąć
- Ja to zrobię.- Niall chowa wszystkie naczynia do zmywarki.
- Będę musiała zaraz wrócić do domu.
- Odwiozę cię.
- Powiemy jej ?
- Jeśli chcesz.
- Będzie łatwiej niż z Annie.
- Mam nadzieję.- Wychodzimy na chwilę do ogrodu. Muszę złapać powietrza. Niall obejmuje mnie w tali
- Masz piękny ogród
- Zasługa ogrodnika
- Dom również. - przesuwam palcami po jego dłoni.
- To architekt i budowlańcy. Wszystko między nami jest dobrze, prawda?
- Co to jest za pytanie? Przecież wiesz.
- To ty pytasz mnie o ogród i dom. Nigdy tego nie robiłaś.
- Muszę zacząć. - uśmiecham się. - Lubię też twoje auto
- Też je lubię, szczególnie ostatnio. - Opieram się o jego ramię. W końcu musimy jechać do mnie. Całuje mnie w usta czule i delikatnie. Opieram się o samochód. Uśmiecham się do niego. Oddaję pocałunek gładząc dłonią jego policzek.
- Gdybym nie mógł zrobić tego później.- Brakuje mi tchu od jego pocałunków. Trzymam go za koszule. Jak ja bum chciała nigdy tego nie przerywać… Ręce trzyma na mojej tali. Otwieram przed nim usta. Wsuwa język do nich przez co pocałunek jest bardziej namiętny.
- Powinniśmy... jechać...- szepcze między pocałunkami.
- Tak...musimy. - odrywam się w końcu. Jeszcze raz głaszczę jego policzek. Wsiadam do auta a potem Niall. Jedziemy do mnie. Mamy już jest
- Cześć córeczko... i Niall.- patrzy na nasze splecione dłonie. Nic nie mogę odczytać z jej twarzy.
- Chcieliśmy ci coś powiedzieć....- zaczynam
- Tak?- siada na krześle. Wtulam się w blondyna.
 - Może inaczej. To jest mój chłopak.
- Żartujecie sobie.
- Nie.
- Niall ona może być twoja córka.
- Ale nie jest.
- To dziecko a ty ją po prostu wykorzystujesz
- Przestań Jane. Tak nie jest.
- Nie tak? Mercy do swojego pokoju.
- Nie. Nie jestem dzieckiem .
- Przez najbliższe dwa tygodnie jeszcze ja o tobie decyduję.
- Więc się nimi naciesz bo potem nie będziesz mogła się wtrącić.
- Mercy idź na górę.- Mówi cicho Niall Patrzę na niego i powoli puszczam jego dłoń. Jestem wściekła na matkę ale idę na górę. Siadam na łóżku i mocno ściskam poduszkę. Staram się nie rozpłakać. Skończył mi się wczoraj limit. Czemu ona mnie nie rozumie. Nie rozumie że jestem szczęśliwa. Że go kocham. Kilka łez spływa po moich policzkach. Słyszę z dołu jak mama z Niallem się kłócą
- Zostaw moją córkę!
- Nie rozumiesz, że ją kocham. Co tym osiągniesz tylko odsunie się od ciebie.
-Ale to jest CHORE. Ty w jej wieku masz córkę. Pewnie będzie zadowolona z macochy.
- Rób co chcesz za dwa tygodnie ona będzie już dorosła.
- Może i będzie ale jej się ta miłość może tylko wydawać
- Nie sądzę.
- Komplikujesz sobie i jej życie.
- Tym, że ją kocham?
- Nie mów tak. Za co ty ją kochasz - takie pytanie od własnej matki...Może w jej oczach jestem jakąś niedorobiona.
- Za to że jest, że coś dla niej znaczę.
- Też dla mnie znaczyłeś. - okay...ona jest zazdrosna.
- To było dawno. Oboje popełniliśmy błędy. Ty wróciłaś do męża ja Amy.
- Właśnie Amy. Wielka miłość, która ci uciekła. Teraz wraca.
- Tak bo dostała wezwanie na sprawę.
- Denerwujesz mnie. Ona też będzie błędem ?
- Nie będzie.
- Udowodnij. Mi. Jej.
- Mi nic nie musi udowadniać - schodzę na dół.
- Rozwodzę się dla niej.
- Niall to jest dziecko - braknie jej argumentów.
- Dla ciebie. Dla mnie to dziewczyna z która chce dzielić się wszystkim.- Przytulam się do niego.
- Proszę - patrzę na nią.
- Jak mam na to wyrazić zgodę? Dziecko ale ty nie jesteś w ciąży?
- Nie jestem. - zapewniam ją.
- Dobrze- bezsilna siada na stołku. To chyba graniczy z cudem. Uśmiecham się i całuję ją w policzek.
- Jeżeli ją skrzywdzisz, albo umani ci się wrócenie do Amy to tego pożałujesz
- Tak nie będzie.
- Ja się chyba napije.- Wstaje i nalewa sobie kieliszek wina. Odwracam się przodem do Nialla i uśmiecham. Całuje mnie w czoło. Opieram głowę o jego klatkę. Dokładnie słyszę jak bije jego serce. Najpiękniejszy dźwięk. Mój dźwięk. Wiem, że ono bije dla mnie. Mama sobie odreaguje a ja idę z Niallem na górę. Siada na łóżku i ciągnie mnie na swoje kolana. Znów się w niego wtulam. Opiera podbródek o moją głowę. Zamykam oczy wdychając jego zapach. Tak jest mi dobrze, to mój świat. Bawię się jego palcami.
- Kocham cię- mówi cicho. Uśmiecham się patrząc na niego. Dotykam palcami jego twarzy. Patrzę w jego niebieskie oczy.
- Ja ciebie też. Bardzo kocham. - przechylamy się do tyłu. Trzyma ręce na mojej tali. Uwielbiam jego dotyk. Bawi się moimi włosami. Leżymy tak niczego nie potrzebując. Jego telefon cicho dzwoni, ale on się tym nie przejmuje. Dotykam palcami jego serca. Jak raz za razem uderza. Niall dotyka dłonią mojego policzka.
- Nie zasługuję na ciebie...- szepczę cicho.
- Zasługujesz. Jesteś najcudowniejsza
- To ty jesteś takim człowiekiem. - muskam ustami jego linię podbródka.
- Nie ty skarbie.
- Nie chcę, żebyś mnie zostawiał. Źle mi jak jesteś gdzieś dalej. Właśnie w takich chwilach z którymi sobie nie radzę.
- Zawsze będę. Rozumiesz. Nigdy cię nie zostawię.- Bierze moją twarz w dłonie. Patrzę w jego niebieskie oczy tak bardzo przepełnione miłością. I wiem, że mimo każdego trudu będziemy radzić sobie razem. Że jak upadnę to on pomoże mi wstać. Nigdy nie zważając na konsekwencje. Uśmiecham się lekko i składam czuły pocałunek na jego ustach.
- Ty skoczysz ja skoczę - mówię szeptem dotykając jego warg.
- Oboje zostańmy na ziemi. - Zamykam oczy uśmiechając się. Wtulam się w jego szyję. Obejmuje mnie ręką a ja zasypiam.

piątek, czerwca 20

Rozdział 12

Budzę się po południu. Jestem zupełnie wyspana i w dobrym humorze.
- Hej skarbie.- Niall wchodzi do środka.- Śniadanko?
- A która godzina? - śmieję się wyciągając do niego ręce.
- Koło dwunastej
- Jestem obolała.
- To było do przewidzenia.
- Psytul.
Tuli mnie do siebie. Obejmuję jego szyję. Tak mi dobrze. Zakłada mi na ramiona swoją koszulę. Pachnie nim. Powoli zapina wszystkie guziczki.
- Teraz nie rozpraszasz.- Uśmiecham się do niego pewnie ukazując dołeczki.
- Śliczna jesteś, ale u twojej mamy nie widziałem o tych tutaj.- Dotyka ich palcami.
- U mojej mamy? - pytam zszokowana.
- Tak. U twojej mamy.
- Mam pewnie po ojcu...Wy się z moją matka znacie? Przecież ja cie nawet poznałam nie dawno chociaż długo przyjaźnie się z Annie
- Tak. Znamy się. Jakieś osiemnaście lat temu.
- Jaśniej..
- Byliśmy ze sobą.- Odpowiada cicho.
- O Boże....- odsuwam się.
- Jesteś zła?
- Okropnie zaskoczona. Przecież... Spałeś z nią?
- Raz czy dwa.
- Nie możesz być...prawda
- Nie.
- na pewno?
- Na pewno. Po kimś masz te dołeczki i na pewno nie po mnie.
- Jak to byłeś z moją mama? A Amy? A mój tata?
- Mercy to było głupi wyskok.
- Czemu nie powiedziałeś mi wcześniej?
- Wyleciało mi z głowy.- Robię naburmuszoną minkę, ale on wie że udaję. Całuje mnie lekko w usta. - Nic nie znaczyło więc o tym zapomniałem.
- Dobrze, dobrze.- Obejmuje mnie ramionami
- Nie chce wracać. Chcę się tu zamknąć..odciąć razem z tobą - mówię zaczynając rysować mój portret.
- Wiem, też tego chcę, ale nie możemy wiecznie się tutaj ukrywać.
- Ogólnie nie możemy się ciągle ukrywać.
- Tak. Jeszcze dwa tygodnie do twoich urodzin.
- Tak.
- Powiemy im wszystko i niech się dzieje co chce. Najwyżej zbuduję nam tutaj dom
- Nam? - uśmiecham się lekko.
- Nam.
- Nasz?
- Nasz. Z widokiem na jezioro. Piękny dom z dużym podwórkiem.
- O takim można marzyć.
- Takie marzenia się spełniają
- Ty spełniasz każde.
- Próbuję.
- Kiedy musimy wracać? - wplatam palce w jego włosy.
- Dzisiaj. Mam po południu dwa spotkania
- Mogę zostać u ciebie w domu? Zrobiłabym kolację..
- Tak. Tylko nie wiem o której wrócę.
- Będę czekać.
Całuje mnie w usta. Zaczynamy się zbierać. Zakładam swoje jeansy i zostaję w jego koszuli. Pakujemy wszystko i odjedzmy. Ziewam zasłaniając ręką usta. Opieram głowę o szybę i po prostu zasypiam. Wjeżdżamy do Londynu gdy ja się budzę.
- O hej...
- Hej. - przecieram oczy. Uśmiecham się i zaraz dostaję wiadomość od Annie.
" Co porabiasz?"
" Wracam do domu. A ty Ann?"
" Właśnie się pakuję. Wracam wcześniej"
"dlaczego?!"
" Bo Harry to palant. Poczekasz na mnie w domu?"
" Poczekaj. O co chodzi?"
" Chodziło mu tylko o seks. Widziałam jak się czule wita z jakąś blondynką."
" Przesadzasz. Na pewno nie. Widać było że mu zależy. "
" Niech spieprza."
" o której będziesz?"
" Za trzy godziny."
" Dobrze." Odpisuję jej i chowam telefon.
- Twoja córka wróci za trzy godziny.
- Co? Czemu tak wcześnie?- Niall wjeżdża na teren posiadłości.
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Dobra. - Wchodzimy do środka. Mężczyzna idzie na górę się przebrać. Idę do kuchni. Zaczynam robić coś do jedzenia
- To do zobaczenia.- Niall całuje mnie i wychodzi. Przygotowuję kolację i rysuję. W końcu wraca Annie. Siada obok mnie zapłakana. Przytulam ją i kołysze.
- Wszystko sobie wyjaśnicie.
- Nie chcę, żeby mi cokolwiek wyjaśniał.
- Ale oni się całowali?
- Tak.
- Przykro mi.
- Czemu jesteś w koszuli taty?
- Bo wylałam herbatę na swoją.
- Aaa. Nie no ok.
- Idź odpocznij.
- Posiedzisz ze mną?
- Oczywiście. - Całuję ją w czoło. Idziemy na górę. Moja przyjaciółka szybko zasypia. Schodzę na dół bo ktoś się dobija.
- Jest Annie?
- No jest - mówię. - Śpi. I nie, nie będzie chciała rozmawiać.
- Kurwa...- przeczesuje palcami włosy. - Mercy to nie było tak.
- Zawsze tak nie jest.
- To moja była dziewczyna. Myślała, że wrócimy do siebie.
- Ona całowała ciebie.
- Tak. Przecież bym jej tego nie zrobił.
- Właź - wpuszczam go.
- Dzięki. Jesteś cudowna. Nie dziwię się, że zawróciłaś dla Nialla w głowie.
- A ja właśnie się dziwię. Idź. Będzie zaspana będzie lepiej gadać.
- Nie jestem już zaspana. Powiedz mi, że to co słyszałam nie jest prawdą. - O cholera...patrzę na Harry'ego a potem na nią.
- Ten facet o którym mówiłaś to mój tata?
- Tak- odpowiadam szeptem. Do domu wchodzi Niall, nieświadomy całej rozmowy.
- Hej córeczko- podchodzi do niej i chce ją przytulić.
- Nie dotykaj mnie- wyrywa się. - Sypiasz z moją przyjaciółką. Zamieniłeś mamę na nią.
- Annie- mówi. Jest zaskoczony tym co tu się dzieje. Patrzy na mnie zszokowany. Kręcę głową.
- Ale to nie jest tak - mówię.
- Nie odzywaj się do mnie.
- Nic nie rozumiesz. Sama nie jesteś lepsza.
- Nie sypiam z czyimś ojcem. - Bierze swoją bluzę.- Harry zabierz mnie stąd.
- Stop. Nikt stąd nie wyjdzie - warczy Niall. - Harry?
- Oboje robimy to samo.
- To jest moja córka!
- Zdaję sobie z tego sprawę.
- Ona ma 16 lat. Przecież ty jesteś jej wujkiem
- Wiem to. Ale na uczucia nic nie mogę poradzić. Powinieneś coś wiedzieć.
- Możecie przestać? - odzywam się. - Ty jesteś z Harrym i go kochasz. Ja kocham twojego tatę.
- A może jego pieniądze- warczy.- Jesteś zwykłą dz....- Nie kończy bo Harry jej przerywa.
- Annie lepiej chodź, zanim powiesz coś czego będziesz żałowała.- Blondynka wychodzi z domu.- Niech ochłonie u mnie.
Mężczyzna wychodzi zaraz za nią. Zaciskam pięści i biegnę do łazienki bo w oczach mam łzy.
- Skarbie. - Niall tuli mnie do siebie. Rozpłakuję się mocniej. Nie mogę uwierzyć że tak o mnie myśli. Przecież ja nie chcę żadnych pieniędzy. Nic. Teraz pewnie każdy będzie mnie tak postrzegał. A ja tak nie chcę. Kocham go.
- No już nie ma co płakać.- Sadza mnie na umywalce.
- Jest. - przytulam się do niego zanosząc płaczem. - Powie to wszystkim. W oczach innych będziesz moim sponsorem.
- Mam gdzieś innych. Oboje znamy prawdę.
- Wiem. - mówię cicho. - Ale też nie chcę być taka w oczach przyjaciółki.
- Zrozumie.
- Nie ważne. Razem.
- Tak. Na zawsze.- Splata nasze palce razem. Opieram czoło o jego. Normuję oddech a łzy zasychają na policzku.
- Już dobrze. Jestem tu
- I bądź...- szepczę cicho.
- Już zawsze.
- Oh kocham cie - wtulam się w jego szyje.
- Ja ciebie też.- Bierze mnie na ręce.- Annie i Harry.?
- Właśnie tego ci nie mogłam powiedzieć.
- Rozumiem. Też miałem przyjaciół i sekrety.
- Nie jesteś na nią zły prawda?
- Nie mam prawa.
- To nie tak miało być. Mieliśmy jej powiedzieć.
- Wiem. Wyszło jak wyszło.
- Więc co teraz? - mówię w jego szyję.
- Jutro się zobaczy
- Mogę u ciebie spać ?
- Tak. Chcesz jakąś koszulkę?'
- Tak.-Wyciąga jakiś t-shirt ze swojej garderoby i mi go daje, kładziemy się obok siebie. Całuje mnie w głowę i obejmuje ramionami. Tak mi dobrze. W moim świecie. Nie potrzebuje nic więcej.
~***~
Zadowoleni? Mam nadzieję, że tak. Idę chorować dalej.

niedziela, czerwca 8

Rozdział 11

Siedzę u Annie i znów pomagam jej się spakować na wyjazd.
- Powiem ci coś.
- Co?
- Nie jadę z twoją mamą.
- Tak? Dlaczego?
- Bo jadę z Harry'm.
- Moja mama o tym wie?
- Powiedziałam, że muszę jednak zostać. Tata myśli, że z nią jadę.
- Pomieszałaś. Powiedz ojcu.
- Nie zrozumie.
- Zrozumie. Uwierz.
- Powiem jak wrócę z wakacji.
- Chodźmy na dół - schodzimy.
- Odwieźć cię na lotnisko?- pyta Niall
- nie, poradzę sobie.
- Miłej zabawy.- Całuje ją w głowę.
- Tobie też tego życzę z tą panią.
- Tak. Dzięki.
- Papa - wychodzi.
Siadam w salonie. Niall obok mnie. Kładę głowę na jego kolanach. My też wyjedziemy. Jeździ palcami po mojej twarzy. Uśmiecham się do niego delikatnie i przymykam oczy.
- Gotowa?
- Tak Niall. Mogę ci pokazać nowe rysunki zanim pojedziemy?
- Oczywiście kochanie
Podnoszę się i idę po teczkę. Pokazuję mu parę rysunków. Nauczyciel w klasie .pan Payne  i reszta to Niall
- Śliczne. Masz talent
- Uwielbiam cie obserwować.
- Zauważyłem. Narysujesz coś dla mnie?
- Co takiego?
- To.- Pokazuje mi moje zdjęcie
- Mnie? - dziwię się.
- Tak. Chcę twój portret.
- Dobrze. Ale to nie teraz skoro mamy jechać.
- Chodź. Bierze mnie na ręce i niesie do samochodu.
- Wiesz kochanie że mam nogi.
- Lubię cię nosić
- Jestem ciężka.
- Nie prawda
Poprawiam się na fotelu. Całuje mnie w usta i ruszamy. Pod sukienką nie mam bielizny. Celowo.
- Włączyć radio?- pyta
- Jasne.
- A czego byś posłuchała?
- najlepiej ciebie. Lubię jak śpiewasz
- Cóż. Nie można mieć wszystkiego czego się chce kochanie.- Włącza pierwszą lepszą stację.
- Czemu nie chcesz śpiewać? - pytam. - Kochasz muzykę.
- Tak. Ale nie lubię śpiewać dla kogoś. Mam ochotę na kawę, a ty?- Zjeżdża na stację benzynową.
- Taak...- mruczę. Dobra nie będę go zmuszać.
- A na jaką kochanie- pochyla się w moją stronę. Dotykam nosem jego nosa i się uśmiecham.
- Czarną.
- Z cukrem, czy bez.- Muska lekko moje usta.
- Bez. Żeby no wiesz nie być taka słodka.- śmieję się.
- Uwielbiam cię taką słodką.
- Zdecydowanie bez. - dotykam jego warg.
- Dobrze. Czarna kawa bez niczego. Coś do jedzenia?- Całuje mnie jeszcze raz.
- Niee - mówię mu w usta. Uśmiecha się do mnie i łapie palcami moją brodę. Zachłannie mnie całuje.
- Przy tobie nie potrzeba kawy.
Trzymam go jedną ręką za kark. Nie chcę żeby coś między nami się zmieniło. Kładzie jedną rękę na moim kolanie. Pogłębia jeszcze bardziej nasz pocałunek. Przekręcam się bardziej na bok. Przyciągam go jeszcze bliżej. Dobrze, że jest już ciemno i stoimy za budynkiem.  Nieco rozsuwam uda. Najchętniej bym się na niego rzuciła. Odrywa się ode mnie i odsuwa swoje krzesło. Klęczę na jego kolanach. Ręce trzyma na moich pośladkach. Pochylam się w jego stronę i namiętnie całuję.  Zaczynam rozpisywać jego spodnie. Robię to drżącymi palcami ale szybko. Rozkładam nogi i siadam na nim okrakiem przyjmują go w siebie. Siedzę chwilę nieruchomo rozkoszując się tym przyjemnym uczuciem. Jest taki duży. Mieści się we mnie cały a wcale to nie boli. Po prostu tak idealnie do siebie pasujemy.
- Miało być pod gwiazdami, a nie w samochodzie- mówi wprost do moich ust.
- Przecież jeszcze zdążymy - dociskam się do jego ciała mocniej. Porusza nami. Czuję maksymalną przyjemność.
- Oczywiście, że zdążymy
- Kocham cię...
- Ja ciebie też.- Dochodzimy w tym samym czasie. Ciągle na nim siedzę mając jego męskość głęboko w sobie. Nadal jest duży i twardy.
- Jakim cudem?
- Sam się dziwię.
- Ciebie nie da się zadowolić - śmieję się cicho powoli zaczynając się poruszać.
- To ty tak na mnie działasz.
- Nawzajem.
Odchylam głowę do tyłu, a NIall zaczyna składać pocałunki na mojej szyi. Ja po prostu nie umiem opisać seksu z nim. To coś niepowtarzalnego. Siadam na swoim miejscu poprawiają spódnicę.
- Chyba już nie potrzebuję kawy
- Ja również.
Niall wyjeżdża z parkingu. Jedziemy dalej. W końcu dojeżdżamy na miejsce. Nawet sprawnie rozkładamy namiot. Siedzimy przy ognisku. Jest bardzo przyjemnie. Opieram głowę o jego ramię. Całuje mnie w czoło.
- Mam pierwszą rozprawę za tydzień.
- Ow...
- Tak. Jeszcze nic nie powiedziałem Annie.
- O rozwodzie mówiłeś.
- Tak, ale nie o tym, że za tydzień jej matka będzie w Londynie.
- O matko.
- Właśnie.
- Jak chodzi o rozwód to od razu przyjeżdża..
- Tak. Bo myśli, że dostanie coś pieniędzy,
- A dostanie?
- Raczej nie.
- Niall, chcę żebyś wiedział że ja dla nich z tobą nie jestem.
- Wiem. Doskonale zdaję sobie sprawę.
- Mam nadzieję. - biorę go za rękę.
- Nie jesteś taka.- Sadza mnie na swoich kolanach.
- Nie. Nie jestem. - całuję go w delikatnie w skroń i wsuwam palce w jego włosy.  Tuli mnie do siebie.- Nie ważne co się stanie, proszę bądź ze mną.
- Będę Niall. Zawsze. Na zawsze.
- Wiesz, że jak to się wyda, to będzie ciężko.
- Ale czy to ważne? - patrzę mu w oczy. - Damy radę tylko będąc razem.
- Razem.- Wyciąga coś z kieszeni swojej kurtki.- To klucze do mieszkania. Jakbyś chciała uciec, zawsze jest tam dla ciebie miejsce. Nawet kupiłem ci parę rzeczy
- O matko - uśmiecham się. - Dziękuję kochanie.
- Proszę.- Pokazuje jeszcze na mały breloczek w kształcie serca, gdzie jest wygrawerowane "M&N" Uśmiecham się przykładając policzek do jego policzka. Oboje na to patrzyliśmy. Tak bardzo go kocham. Chcę mu dać wszystko co mogę.
- Jesteś jak moje powietrze. Jak cały świat. Ty jesteś dla mnie niebem, słońcem, które nigdy nie zachodzi.
- Jesteś moim światem
- Kocham cię
- Ja ciebie też... Poczekaj sekundę dziecko dzwoni...- Wyciąga swój telefon i odbiera.- Tak Annie...-Opieram głowę o jego ramię i patrzę jak z nią rozmawia.
- Tak... Baw się dobrze... No też cię kocham córuś...
Patrzę mu w oczy i uśmiecham się. Delikatnie go całuję. Najpierw w skroń. Potem w policzek. Zaraz sunę niżej i docieram do ust.
- Zdecydowanie chcę syna.- Całuje mnie lekko.
- Pewnie. Ha, a czemu zdecydowanie?
- Bo synowie nie kupują miliona par butów.
-  Tyle to i ja nie kupuję.
- Jesteś wyjątkiem. Muszę zgłosić się do architekta, żeby powiększył jej garderobę.
- Ale ona połowy tych rzeczy nie nosi.
- Wiem, ale jej to przetłumacz. Dlatego chcę syna.
- Dobrze, będziemy mieć syna.
- Kiedyś na pewno.- Uśmiecha się krzywo.- Zmęczona?-Kręcę głową przecząco. Całuję go w usta.
- To na co masz ochotę?
- Na noc pod gwiazdami.
- Ah... To przyda nam się koc.
- Zdecydowanie tak - wstaję z jego kolan i idę po koc.
Rozkładam go i kładę się na nim. Po chwili dołącza do mnie Niall. Wsuwam dłoń pod jego koszulę. Nie daję mu się pocałować. Patrzę mu w oczy. Rozpinam guziczki. On dosłownie wszędzie zakłada koszule. Zsuwam jasny materiał z jego umięśnionych ramion. Zaczynam obdarowywać je pocałunkami. Uwielbiam jego ciało. Jest taki mój.
- Jesteś idealny.
- Nie prawda.
- Prawda. Jesteś mój
- Tylko twój. - Siadam i rozpinam mu spodnie. Jest gotowy, tak jak i ja. Zdejmuję swoją sukienkę. Kładzie mnie pod sobą Całuje mnie delikatnie po szyi i dekolcie. Jego usta znajdują się na moim brzuchu.- Kiedy... tu będzie moje dziecko.
- Tak - mruczę. - Twój maluszek.
- Mój synek.- Wraca do moich ust.- Kiedyś.
- Kiedyś - oddaję pocałunki.
Powoli we mnie wchodzi wypełniając sobą. Z moich ust wymyka się jęk. Jakim cudem za każdym razem jest inaczej. Zaciskam palce na jego ramionach, a on wchodzi jeszcze głębiej. Przyjmuję go obejmując w pasie. Głośno krzyczę dochodząc. Wiem, że i tak nikt nas nie usłyszy. czuję się cudownie.
- Jeszcze...- sapię przyciągając go do swoich ust. Nie chcę, żeby się odsunął choć na milimetr. Porusza się dalej. Coraz szybciej.
- Ah...- westchnienie wyrywa się z jego ust. Nie mam go dosyć. Chcę więcej i więcej. Bierze mnie długimi godzinami pełnymi namiętności. Leżę w jego ramionach rankiem i patrzę jak wschodzi słońce. Cały dzień spędzamy na kąpielach w jeziorze, rozmowach i spacerach. Budzę się cała zgrzana w namiocie. Szybko oddycham przez usta. Co się ze mną dzieje. Sen doprowadza mnie do orgazmu. Mogę zasnąć po wielu godzinnym seksie a jeszcze nie mam dość. Siadam delikatnie i próbuję złapać oddech. Jezu to co on ze mną tam robił... Zamykam oczy i robi mi się gorąco na samo wspomnienie. Kładę się powoli. Spokojnie oddycham i dotykam najpierw swoich piersi. To równie mocno mnie rozpala. Później zjeżdżam dłonią do kobiecości
Dłonią. Przecież nie będę go budzić, bo mam ochotę na seks. Ale to już jakiś obłęd. Pragnienie wzięło nade mną górę. Najpierw masuję swoje najczulsze miejsce, a później wsuwam palce. O jezu... Chcę więcej, chcę jego. Zabieram palce i siadam na nim okrakiem. Budzi się po moim czułym pocałunki. Jest trochę zaszokowany. Zamykam mu usta pocałunkiem. Opieram dłonie o jego klatkę. Jedną ręką zaczynam go pobudzać.
- Mercy... Co się stało?- Kładzie ręce ma moje biodra.
- Śniłeś mi się. Obudziło mnie pragnienie. Proszę...
- Co takiego robiłem?- pyta wchodząc we mnie.
- Oh...Byłeś władczy.
- Władczy?- Przytrzymuje mnie na chwilę.- A dokładniej?
- No taki nie ty...- rumienię się. - Jak ten pan z książki.
- Aaa...- Zaczyna mną poruszać.
- Oh...
Podnosi się i całuje mnie w usta. Zachłannie, wręcz brutalnie.  Przygryzam jego wargę i jęczę. Kładzie mnie pod sobą i jeszcze szybciej zaczyna się poruszać. O tak... chcę ostro. Wbija się we mnie tak bardzo mocno. Krzyczę głośno zaciskając palce na kocu..Pobudza wszystkie moje zmysły. Gubię się we własnych doznaniach
- Ah Niall... - jęczę gdy zaczął wykonywać koliste ruchy. Zachłannie całuje mnie w usta.
- Jesteś taka ciasna- mówi mi do ucha przygryzając jego płatek.
- Boże! - zamykam oczy rozpływając się. Kładzie się obok mnie i szybko oddycha. Bardzo długo nie mogę do siebie dojść.
- Chyba na dziś wystarczy.- sapie tuląc mnie do siebie. Wsuwam nogę między jego aby się bardziej przytulić. Całuje mnie w czoło
- Zanuć mi...- zamykam oczy. Niall spełnia moją prośbę.


Ogłoszenie parafialne:
Więc tak zwracam się tutaj do tych najbardziej niecierpliwych. Cieszę się, że aż tak bardzo chce się czytać nasze wypociny, ale nie mogę codziennie dodawać rozdziałów. Mam też swoje obowiązki w domu i w szkole. Nawet nie wyobrażacie sobie jak ich jest dużo. Nie ślęczę tylko przy komputerze i kopiuje dla was rozdziały. No proszę was. Do tego jest ładna pogoda i chcę z niej skorzystać. Więc proszę o odrobinę cierpliwości. Naprawdę robię co mogę by te rozdziały były jak najczęstsze. No to tyle mojego biadolenia.  DO następnego. Buziaki :*