piątek, kwietnia 18

Rozdział 8

- Mercy wstawaj, musimy wracać.
- Wiem... - budzę się.
Podaje mi moje ciuchy.  Wchodzimy do domu. Jestem półprzytomna. Padam na kanapę i zasypiam. O dziwo budzę się w swoim łóżku w domu. Na drugiej poduszce leży kartka.  Ledwo się ruszam po wczorajszym. Przeciągam się delikatnie i patrzę na list.
" Dziękuję, za miły wieczór... i noc. Do zobaczenia w poniedziałek. Twój Niall"
Mój Niall. Uśmiecham się. Biorę się za naukę, a następnego dnia idę do szkoły. Czuję się dziwnie słabo i nie wiem czemu, ale najgorzej jest na wf. Wesley prowadzi mnie do pielęgniarki.
- Nie...puść. Tylko musisz mi zrobić zastrzyk - nawet ręki nie mam siły podnieść.
- Ja nie mam pojęcia jak.
- Wbij ją gdziekolwiek.
Wyciąga insulinę z pudełka i wbija igłę w moje ramię. Sadza mnie na ławce. Opieram głowę o ścianę.
- Lepiej?
- Tak, chyba...
- To dobrze. Dotyka mojego policzka.- Mercy umówiłabyś się ze mną do kina?
Może będę udawać że dalej mi słabo?
- Wiesz, że jesteśmy przyjaciółmi. Tylko.
- Jasne. Zapomniałem.- Siada obok mnie. Przytulam się do niego.
- Przepraszam, poza tym mam kogoś.
- Rozumiem.
Siedzimy tak chwilę. Powoli wracamy na lekcje. Ciągle mi w czymś pomaga. Potem idę spacerem do pracy, bo nie mam siły się spieszyć. Niall siedzi w swoim biurze. Musiał już wrócić.
- Hej - mówię idąc do niego.
- Hej.- Uśmiecha się do mnie podnosząc głowę z nad papierów.
Całuję go w usta i idę do swojego biurka. Nie mam dużo do roboty. Przekładam papiery w segregatorach, tak żeby były ułożone datami. Ale staram się pracować, skoro mam za to dostawać pieniądze.  Podnoszę się z krzesła i chcę wsadzić segregator na miejsce, ale robi mi się słabo. Z powrotem siadam na fotelu. Muszę mieć za niski poziom cukru.
- Mercy?- Patrzę na zaniepokojonego Nialla.- Napij się soku,
- Tak, soku - mamroczę.
Sięgam po szklankę i nalewam picia. Szybko wypijam całą szklankę napoju.  Opieram głowę na ręce i czekam, aż mój organizm zacznie pracować
- Już lepiej?- pyta Niall dotykając mojego policzka.
- Tak - kiwam głowę patrząc na niego. Opiera się o brzeg biurka. Widać, że jest zmartwiony. - Nic mi nie jest - zapewniam.
- Na pewno?
- Czasem tak mam.- Uspokojony całuje mnie w usta. Oddaję krótki pocałunek.
- Nie będę cię męczył.
- To znaczy idź do domu?
- Tak. Właściwie zaraz ktoś cię zawiezie
- Nic mi nie jest
- Jesteś blada jak ściana. Jeżeli nie chcesz do domu, to połóż się na chwilę.
- Dobra. - Na to się zgadzam. Kładę się na sofie. Całuje mnie w czoło i wraca do pracy. Sama nie wiem kiedy zasypiam. Budzę się w samochodzie Nialla.
- Przepraszam.
- Za co? - pyta odpalając silnik.
- Że spałam.
- Nic nie szkodzi. Źle się czułaś. Ja to rozumiem.
- Naprawdę przepraszam - siadam i przecieram oczy
- Skarbie nic się nie stało.- Całuje mnie w policzek. Uśmiecham się delikatnie do niego.
- Uroczo wyglądasz jak śpisz
- A ty jesteś słodki - śmieję się. - Nie chcę mi się wracać do domu.
- A na co masz ochotę?
- Posiedzieć z tobą.
- Kawiarnia czy miły spacer?
- Miły spacer.
Jedziemy za miasto. Chodzimy spacerem po lesie. Docieramy nad małe jezioro. Cały czas trzymam Nialla za rękę. Wchodzimy na mostek. Jest bardzo ładnie. Nigdy nie byłam w tym miejscu.
- Miło - mówię wtulając się w niego.
- Przecież tak miało bić.- Obejmuje mnie ramionami.
Stoimy tak i patrzymy na wodę. Czemu ja się czuję tak cholernie szczęśliwa? To jego zasługa. Sprawia, że czuję się wyjątkowo.
- Dziękuję Niall
- Za co?
- Jestem szczęśliwa.
- Ja też.
- Dzięki tobie.
- Nawzajem maleńka.
- Boję się tego co będzie dalej.
- A co ma być?
- To że wszystko jest tajemnicą i nigdy na jaw nie wyjdzie. Tego się boję.
- Czemu ma nie wyjść na jaw? Wystarczy, że skończysz te osiemnaście lat.
- Nie boisz się reakcji Ann?
- Boję, ale nie mam zamiaru z ciebie rezygnować.
Odwracam się do niego przodem. Trzymam ręce na jego ramionach.
- Ja też, chociaż będzie nas to dużo kosztowało.
- Zapłacę każdą cenę.- Całuje mnie w usta.
- Przy tobie czuję się wyjątkowo - mówię, gdy kończymy nasz pocałunek.
- Bo jesteś wyjątkowa.
- Nie jestem. Tyle kobiet na świecie
- I żadna nie zawróciła mi w głowie jak ty.
Uśmiecham się szeroko.
- Powinnam powiedzieć " Nie zakochuj się we mnie" Ale tego pragnę.
- Może już to zrobiłem.
- Ja z pewnością.
Zamyka mi usta kolejnym pocałunkiem. Uśmiecham się smakując jego cudownych ust.
- Annie jedzie na następny pokaz w Mediolanie, miałabyś ochotę na małą wycieczkę?
- wycieczkę?
- Tak. Kilka dni spędzonych razem.
- Z tobą wszędzie - dotykam jego policzka.
- To gdzie byś chciała pojechać? Bo dla mnie może być i to miejsce, namiot. Kochalibyśmy się pod gołym niebem.
- Tak, cudowne. - wyobrażam to sobie i uśmiecham się.
- Jesteś pierwszą dziewczyną, która zgadza się na biwak w miejscu gdzie nie ma zasięgu.
- Co mnie zasięg jak mam ciebie.- Jeszcze raz mnie całuje.
- To jako, że jadą w czwartek to ty w piątek zrobisz sobie wagary.
- Dobrze panie Horan.
Dotyka mojego policzka palcami. Dopiero teraz na palcu dostrzegam obrączkę. Krzywię się patrząc na złoty krążek.
- Co się stało?
- Nie zapomnisz o niej prawda?
- Aaa... O niej? Nie wiem, Annie zawsze mi ją przypomina.- Przejeżdża palcem po obrączce.
- Wiem o tym.
- Przeszkadza ci?
- Nie - odpowiadam. - Ważne co czujesz.
- Nie wiem co czuję. Jesteś pierwszą osobą na której mi zależy.
- Ja wiem. - kreślę palcem wzroki na jego dłoni. - Kocham cie.
- Chciałbym powiedzieć to samo, ale najpierw muszę sobie wszystko poukładać.
- Wiem, i ja poczekam.- Przytula mnie do siebie.
- Wracamy skarbie? - pytam po upływie godziny, gdy jeszcze spacerowaliśmy.
- Tak.- idziemy prosto do samochodu. Wracamy do domu. Nie chcę się z nim rozstawać, ale muszę.
- Do zobaczeni- mówi otwierając mi drzwi.
- Papa - macham mu i wchodzę do środka.
- Cześć Mercy. Późno wróciłaś.
- Przepraszam mamo/
- Nic nie szkodzi. Nadal pomagasz u pana Nialla
- Pracuję.
- To dobrze. Nie jesteś zła, że to Annie ze mną jedzie?
- Niee. - kręcę głową.
- Dziadkowie przysłali wcześniejszy prezent na twoje urodziny.- Podaje mi kopertę.
- Matko...
- Co w tym roku dostałaś?
- Dużo pieniędzy na studia.
- Widzisz. To się nazywają dziadkowie.
Biorę telefon i dzwonię do babci. Długo jej dziękuje. jestem zachwycona i wdzięczna Wracam do mamy.
- Mój prezent nie jest taki cudowny, ale mam nadzieję, że ci się spodoba. Zapisałam cię na te warsztaty latem.
- Mamo! - wieszam jej się na szyi. - Dziękuję.
- Zaczynasz od lipca.
- Super - uśmiecham się. - Jeszcze tylko miesiąc i będę pełnoletnia.
- Szybko wyrosłaś.
- Czas szybko leci – idę do siebie. Jestem wykończona. po kąpieli idę spać. Wtulam się w swoją poduszkę i zasypiam myśląc o Niallu.

wtorek, kwietnia 8

Rozdział 7

Siedzimy z Annie w ogrodzie. Niall już dawno wyszedł.
- Zrobiłam to- mówi rozpromieniona.
- Co?!
- Na pokazie spotkałam kolegę mojego taty, Harry'ego.
- Ty chyba sobie żartujesz - siadam patrząc na nią. - Ile on ma lat?
- 34 i nie żartuję. Starsi faceci są o wiele lepsi od tych w naszym wieku. -Taa, jakbym nie wiedziała.
- Dziewczyno ty masz 16 lat. Takie trochę wykorzystywanie.- Robi naburmuszoną minę. Jest zła
- Sama tego chciałam.
- No dobra, ale nawet go nie znasz.
- Znam. W tamtym roku często do nas przyjeżdżał.
- Jak było? - odpuszczam.
- Cudownie. Trochę bolało, ale później było cudownie.
- To fajnie - odpowiadam.
- I mam się z nim dzisiaj spotkać. Kryłabyś mnie przed tatą?
- Postaram się. Tylko ja mam zostać i co robić gdy ty wyjdziesz?
- Siedzieć u mnie w pokoju. Nakłam, że już spię i rób co chcesz.
- Dobra - zgadzam się i patrzę przed siebie. - Też to zrobiłam.
- Z kim?
- Nie znasz.
- Aaa... Jak było?
- Chyba sama wiesz. Cudownie. Jest ode mnie starszy.-Uśmiecha się do mnie.
- Ja po prostu nie mogę przestać o tym myśleć. Najpierw całą kolację mnie dotykał. Rozumiesz przy twojej mamie.
- Mała - przytulam ją. - Tak działają mężczyźni. Zwłaszcza ci naprawdę czegoś warci.
- Wiem. Chyba z milion razy zapytał mnie czy jestem pewna i czy mnie nie boli.
- O której masz zamiar wyjść?
- Koło 19. Muszę jeszcze wymyślić co na siebie założę.
- Załóż tę granatową z nagimi plecami.
- I te szpilki co kupiłam w Paryżu.
- Tak, dokładnie.
- Musimy iść do sklepu.- odnosi się z leżaka
- Po co? – dziwię się.
- Bo muszę kupić sobie ładną bieliznę.
- Aahh. Dobrze. Tylko uważaj. - mówię. Jedziemy do sklepu. Ann kupuje sobie parę kompletów. Ja pod wpływem chwili też kupuję jeden czy dwa.  Wracamy do domu. Niall jest i jemy z nim późny obiad.
- Chodź - przyjaciółka ciągnie mnie na górę.
- Ale posprzątam... - mówię.
- Tata to zrobi.
- On robił obiad - mówię. - Idź pod prysznic, zaraz przyjdę - wracam i sprzątam.
- Jak miną wam dzień?- pyta Niall zabierając ode mnie naczynia, które próbuję wstawić na ostatnią półkę. Opiera się o mnie i przyciska do szafki.
- Miło. Byłyśmy w sklepie. - obejmuję go rękoma i kładę głowę na jego torsie.
- Nie chcę dostać wyciągu- śmieje się rozbawiony.
- Nie no nie było tak źle, dzisiaj skupiła się na jednym - łączę lekko nasze usta.  Odwzajemnia mój pocałunek.
- Co ona zmyła się tak szybko na górę?
- Chciała się wykąpać przede mną. - odpowiadam.
- A tak, kąpiel... - uśmiecha się lekko.- W tym domu są także inne łazienki.
Patrzę w sufit. Co ja mam wymyślić.
- No tak. Oj no dziewczyny tak mają jak się na coś uprą. - rysuję wzroki na jego karku.
- Ty też się tak upierasz.- Patrzy mi w oczy nasze usta są na prawdę blisko siebie
- Z konieczności - szepczę.
- Aha...- Przejeżdża językiem po moich wargach. Rozchylam je lekko i wpuszczam do środka.  Przysuwam się do niego jeszcze bardziej. Zaczyna mnie zachłannie całować. Jego ręce wędrują do zapięcia moich jeanswych spodenek. Nie zabraniam mu ich rozpiąć.
- Zrobię to szybko...- mówi wprost do moich warg i ściąga ze mnie spodenki wraz z bielizną. Sadza mnie na blacie. Rozsuwa mi nogi zsuwa swoje spodnie, aby we mnie wejść. Prawię krzyczę czując go całego.
- Boże - sapię gdy kończy.
- Dobrze powiedziane...- Całuje mnie jeszcze raz w usta. Doprowadzam się do porządku. uśmiecham do niego i idę na górę. Annie stoi przed lustrem w samej bieliźnie.
- Super wyglądasz.
- Tak.- Uśmiecha się do mnie. Widzę malinki na jej ciele.
- Nieźle cię oznaczył.
- A to... No.- Widać, że jest zadowolona
- Też mam - śmieję się.
- Zajmiesz tatę czymś przez chwilę, a ja wyjdę?
- Tak, jasne. - schodzę na dół i idę do kuchni. - Niall - podchodzę do niego.
- Tak?
- Ann zasnęła.
- Szybko...- Całuje mnie w szyję.- Na co masz ochotę?
Nachylam się nad jego uchem.
- Zjedźmy razem kolację. - mówię i słyszę że Annie wyszła.
- Tutaj? Czy może w jakiejś restauracji?
- Nie chcesz się ze mną pokazywać.
- Dlaczego?
- A chcesz? - przytulam się do niego.
- Chcę.- Całuje mnie w głowę.- Nie chodzi mi tylko o seks.
- Naprawdę? - uśmiecham się.
- Naprawdę.
- Ale nie możesz się ze mną pokazywać. Jestem dużo młodsza i w ogóle ...
- Zjemy tylko kolację.
- Dobrze - całuję go w usta.
- To idę się przebrać.
Wychodzi z kuchni. A ja mam coraz lepszy humor. Biegnę na górę wziąć szybki prysznic. Zakładam czystą sukienkę i robię sobie makijaż. Razem wychodzimy z domu. Siedzimy w jakiejś drogiej restauracji. Kelner nalewa nam wina. Niall pochyla się w moją stronę i pod stołem dotyka mojego kolana.  Zaciskam nogi nie odsuwając się. Dziwnie się czuję w takim miejscu, ale z nim jest cudownie.
- Nie wiem czy powinnaś pić alkohol.
- To tylko trochę wina.
- Ja ci nie zabraniam. - Uśmiecham się do niego. jemy kolację Jest na prawdę miło. Dobrze mi się z nim rozmawia. - Annie mówiła, że lubisz projektować.
- Lubię projektować ale jednak rysowanie kogoś jest lepsze.
- Myślałaś o jakiejś szkole?
- w sumie tak, jak mnie mama do magazynu nie zaciągnie.
- Wie, że to kochasz. Dlaczego miałaby robić coś w brew tobie
- Taka szkoła jest serio droga
- Istnieją stypendia.
- Wiem, ale najpierw trzeba mieć super oceny w szkole - śmieję się.
- Jesteś mądra.
- Najwidoczniej nie tak bardzo.
- Zróbmy tak.- Uśmiecha się biorąc łyk wina.- Jako, że u mnie pracujesz. Dostaniesz normalną wypłatę. Tylko nie wydawaj jej na ciuchy jak moja córka.
- Po...poważnie? - pytam zaskoczona. - Mogę u ciebie normalnie pracować?
- Jeśli tylko chcesz.
- Dziękuję Niall.
- Nie ma sprawy. -Tez się do niego uśmiecham.
- Chcesz coś na deser?
- Tak, ale to zdecydowanie w domu.
Niall reguluje rachunek i idziemy prosto do samochodu. Jak zwykle otwiera mi drzwi.  Dziękuję mu. Gdy wsiadamy do auta poprawiam się na fotelu.
- Dlaczego się mną interesujesz? Jest wiele atrakcyjnych kobiet
- Lubię z tobą rozmawiać. I też jesteś atrakcyjna.- Przesuwa swoją dłoń po mojej nodze.
- Widocznie nie zauważyłam.
- Najwidoczniej. Mercy jesteś naprawdę piękną i mądrą dziewczyną, a to upajająca mieszanka.-Całuję go w policzek czerwona - To co chcesz na deser?- zabiera swoją rękę i kładzie ją na skrzyni biegów.
- Ciebie.
- Nie wiedziałem, że jestem w menu.- Zatrzymujemy się na światłach. Powstał mały korek na skrzyżowaniu.
- Jak ja tego nie cierpię - mruczę.
- Tak korki są straszne.
- Zwłaszcza jak się ma chcicę.
- Oj...- całuje mnie w usta.-Z uśmiechem oddaję pocałunek. - Chyba mogę coś na to poradzić.- Rozsuwa moje nogi. Patrzę na niego, a on przesuwa swoją dłoń po moim kolanie i udzie. - Boże... Jesteś taka gotowa.
- Zawsze....- mruczę.
- Głupi korek.
- Zdecydowanie tak...
Odrywam się na chwilę do niego bo dostaję sms'a od Annie.
" Możesz wyciągnąć tatę z domu?"
" I tak jesteśmy poza"
" Ale tak na dłuużej ? Znacznie dłużej. Pojedźcie do kina."
- Niall masz inne mieszkanie? - pytam. - Bo wiesz... Tym razem Ann może nie spać tak mocno.
- Mam...- Zmienia pas i skręca.
" Załatwione" Piszę jej  i chowam telefon.
Parkujemy przed jakimś blokiem.
- A tak na marginesie. To po co ci ten apartament? - widzę tabliczkę Development Horan i już wiem że cały budynek jest jego.
- Żeby moja córka mogła robić imprezy. - Śmieje się. Wchodzimy do środka. Nie obchodzi mnie wnętrze. Dla mnie to mógłby i jego samochód, ale ta winda, którą jedziemy. Oplatam jego szyję i przesuwam się do niego jeszcze bardziej. Moje wargi dotykają delikatnie jego, aby zaraz wpić się żarliwie w usta blondyna. Oddaje moje pocałunki, mocno trzymając mnie za biodra. Szklana winda szybko wjeżdża na odpowiednie piętro. Wychodzimy. Trzyma mnie za rękę. Przyciska mnie do drzwi. Całując mnie namiętnie otwiera drzwi. Gdy tylko jesteśmy w środku zdejmuję mu marynarkę i zaraz ściągam koszulę. Rozpina moją sukienkę i ściąga ze mnie bieliznę. Przyciska mnie do ściany w korytarzu.  Oddycham przez usta, jego pocałunki są takie gorące. Zwłaszcza na mojej szyi. Drżącymi palcami rozpinam jego spodnie.  Czuję jego twardą męskość. Gotową jak ja.
- Tam jest sypialnia- pokazuje drzwi na końcu korytarza.
- Dojdziemy tam? -pytam urywanie oddychając.
- Nie wiem. - Znowu mnie całuje.
Robimy to na korytarzu. Robimy to nawet na podłodze. Na samym końcu dopiero docieramy do sypialni. Nie zwracam uwagi na wnętrze. Ląduje na łóżku a Niall zaraz po mnie. Znów się całujemy, a ja jestem gotowa aby go przyjąć. Gdy prawie we mnie dochodzi odzywam się.
- Przestań... - mówię.
Zdziwiony lekko zaprzestaje i wychodzi ze mnie. Dokończam to ustami z uśmiechem. Połykam wszystko co mi daje.  Kładę się obok niego zmęczona.
- Dobranoc.- całuje mnie w kark.
- Dobranoc - nie wiem czy coś jeszcze mówi, bo wykończona drugą noc z rzędu, zasypiam.

środa, kwietnia 2

Rozdział 6

Mercedes
      We wtorek wraca mama z Annie. Właśnie pakuje sobie kilka rzeczy bo mam u niej spać. Biorę do ręki sukienkę i komplet bielizny, który przywiozła mi mama. Zakładam do tego sandałki na lekkiej koturnie.
- Mamo jadę do Annie i biorę samochód.
- Oczywiście. Tylko bez głupot - ostrzega mnie i daję leki.
- Będziemy gadać całą noc o pokazach.- Mam nadzieję że nie całą, bo mam też inne plany.
- Dobrze, dobrze. Proszę - podaje mi kluczyki od auta. Całuję ją w policzek i wychodzę. Wchodzę do willi w salonie siedzi Niall.
- Dzień dobry - mówię. - Albo dobry wieczór.
- Teraz jest o wiele lepszy. - Wstaje i podchodzi do mnie bardzo blisko. Zagryzam wargę patrząc czy nie ma nigdzie mojej przyjaciółki. Przejeżdża palcem po mojej szyi i dekolcie. Patrzę mu w oczy z prowokacyjnym uśmiechem
- Annie jest nad basenem.
- Rozepnie mi pan sukienkę? Dołączę do niej.
- Z ogromną chęcią.
      Odwracam się, a on odpina zamek mojej sukienki. Wkłada pod nią ręce i kładzie je na moim brzuchu. Palcami skupie brzeg czerwonej koronki. Mruczę ocierając się celowo tyłkiem o jego męskość. Przyciska mnie do siebie. Wbija się we mnie przez spodnie. Zaciskam zęby żeby nie pisnąć. Zsuwam do końca sukienkę i odwracam się do niego. Przechodzę obok szturchając mężczyznę w ramię. Łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie. Opieram się o kanapę.
- Muszę iść panie Horan. - rozsuwam nieco nogi. Teraz to Moje palce zaczepiają o moją bieliznę.
- Tak wiem. - staje między nimi i dociska do siebie.- Chce ci tylko uświadomić parę rzeczy.
- Słucham.
- Że będę pracował do pozna, a Annie jest zmęczona lotem i już wzięła swoje leki.
- A lubi pan jak ktoś przeszkadza panu w pracy? Chyba że to będzie w biurze - dotykam jego męskości przez spodnie.
- Lubię. Bardzo lubię i będę pracował w sypialni.
- W sypialni. - powtarzam. - Nie wiem gdzie ma pan sypialnie.
- Na samym końcu korytarza z dała od pokoju mojej córki.
- Zapamiętam - wstaję i całuję go w usta. Tęskniłam za ich smakiem .
- Miłej zabawy Mercy.
- Miłej pracy - uśmiecham się i idę do ogrodu. Annie siedzi w basenie.
- Hej -siadam na brzegu.
- wchodzisz?
- Nie mam kostiumu.
- Ale ładną bieliznę
- Jasne w ogóle się nago kapmy
- Nie bo tata zmieni zdanie. Oddał mi kartę i możesz zostać na dwa dni. Dzisiaj padam na nos- ziewa dla potwierdzenia swoich słów
- To chodź się położysz - pomagam jej wyjść.
      Szybko zasypia w swoim łóżku. Zamykam drzwi od jej pokoju i kieruję się do sypialni Nialla. Otwieram drzwi i wchodzę do środka. Mężczyzny nie ma w pokoju, ale z łazienki słychać szum prysznica. Sypialnia jest duża i jasna. Bezowa. Na środku stoi wielkie, wysokie łóżko z wieloma poduszkami. Są też chyba drzwi od garderoby. Widzę rząd czystych koszul, rząd marynarek i półki ze spodniami. Chyba tylko to nosi. Drugie drzwi się otwierają i wychodzi Niall w samym ręczniku. Kropli wody spływają po jego torsie. Idę w jego stronę. Kładę dłonie na jego klatce. Przesuwam po niej palcami a potem ustami. On kładzie dłonie na moim tyłku. Ściska w dłoniach moje pośladki. Idziemy w stronę łóżka. Ciągnę go za sobą i wpijam się w jego usta. Ręce lokuję na plecach Nialla i przesuwam po nich paznokciami. Ściąga ze mnie koronki. Nawet lubię ten jego palący wzrok Pozbywam się jego ręcznika. Dziś już nie musi się zabezpieczać bo biorę tabletki. - Niall - mówię mu w usta.
- Tak skarbie.- Jeździ dłońmi po moim ciele.
- Zrobimy to inaczej? - szepczę. - Od tylu.
- Jeśli tylko chcesz.- Przekręca mnie na materacu.- Szybko czy powoli?
- Powoli.
      Całuje mnie w kark i lekko podnosi mój tyłek. Klęczę na kolanach i opieram się na rękach Przymykam oczy na chwilę. Czuję jego wzwód między pośladkami. Dobrze widzieć że to ja tak na niego działam. Gdy we mnie wchodzi znów czuję rozpychanie. Ale nie boli mnie to. To przyjemne. Powoli, kawałek po kawałku. Nie mogę nie jęczeć. Robię to coraz głośniej aż w końcu rozpływam się w rozkoszy. Bierze mnie długo. Całymi godzinami. Leże na jego klatce. Słońce zaczyna wschodzić a ja nie chcę opuszczać mojego kochanka.
- Prysznic?- pyta.
- Yhym. Jak zaniesiesz. - śmieję się cichutko. Bierze mnie na ręce i niesie do dużej łazienki. Stajemy pod strumieniem wody. Przytulam się do niego bo ledwo stoję na nogach.
- Jesteś taka pociągająca.- nalewa na dłonie trochę mydła i zaczyna mnie myć. Najpierw plecy, później pośladki, a po chwili jego dłonie zaciskają się na moich piersiach. Wzdycham zamykając oczy. Mógłby to robić mi godzinami. Samym dotykiem doprowadziłby mnie do orgazmu. Teraz urządza sobie wędrówkę po moim brzuchu i między nogi.
- Ah .
      Uśmiecha się tylko i dotyka mnie palcami. Naprawdę czuję się zmęczona ale nie nam dość jego dotyku Drugą ręką łapie mnie pod kolanem i opłata moją nogą swój pas. Jak dobrze, że chodziłam na gimnastykę. Dociska mnie do ściany. Znów we mnie wchodzi. Głęboko i szybko. Tak też jest dobrze i cudownie. Mój głos rozchodzi się po łazience. Dochodzę równo z nim. Rozlewa się w moim wnętrzu.
- Chyba jesteś już umyta.
- Tak...chyba tak - mamroczę. Opieram się o ścianę z zamkniętymi oczami. - Wykończysz mnie.
- Będziesz miała parę dni odpoczynku. Muszę jechać do Nowego Jorku na nudne spotkanie.
- A ja będę tęsknić.
- Ja też-całuje mnie w usta i owija ręcznikiem.- Zaraz Annie się obudzi.
- A ja nawet nie zasnęłam - śmieję się cicho. - Idę się ubrać.
- Przepraszam.
- Nie masz za co - muskam jego usta i wychodzę.