czwartek, marca 27

Rozdział 5

Mercedes
Budzę się sama w łóżku, nie mogłam liczyć na to, że ze mną zostanie. Przeciągam się i zakładam szlafrok. Schodzę na dół. Walizka mamy stoi już zapakowana.
- Cześć córeczko- całuje mnie w czoło.- Mam dla ciebie opiekę.
- Kogo? - pytam bawiąc się paskiem.
- Pana Nialla. Będzie sprawdzał czy u ciebie wszystko w porządku.- Tak on już tego dopilnuje. Dla przypomnienia wczorajszej nocy, czuję lekki ból między nogami. Rozdziewiczył mnie więc jak mogłoby nie boleć. Ale jak dobrze że zrobił to on.
- Oh...no dobrze.- Siadam na krześle w kuchni.
- Zaraz przyjedzie z Annie.
- Dobrze. - biorę leki i jem śniadanie. Nie chcę mi się iść ubierać.
Przyjeżdża Niall i Annie. Żegnam się z mamą i przyjaciółką. Mężczyzna jedzie zawieźć je na lotnisko. Siedzę sobie na blacie jedną nogę mam pod brodą. Mój szlafrok trochę za bardzo się rozsunął, ale kto mnie zobaczy. Uśmiecham się patrząc w okno. Święci piękne słońce. Mam bardzo dobry humor. Piję herbatę rozmarzona. Do domu wraca Niall. Rumienię się na jego widok.
- Boli cię coś?- pyta podchodząc do mnie.
- Nie za bardzo - próbuję się zasłonić.
- Widziałem znacznie więcej wczorajszego wieczora.- Całuje mnie w usta, tak że cały świat znika. Uśmiecham się oddając pocałunek. Moje myśli i zawstydzenie uciekły.
- Nie sprawiłem ci wczoraj bólu.- Przejeżdża palcami po mojej zgiętej nodze. W dół od kolana odsłaniając jeszcze więcej.
- Nie Niall. Nie czułam nic oprócz przyjemności. - odpowiadam podnosząc się. Rozsuwam szlafrok i zsuwam go ze swoich ramion.
- Bo o to w tym chodzi. Jesteś niegrzeczna. Czego was uczą w tych szkołach? - Przejeżdża dłońmi po moim ciele.- Może to te filmy i książki
- Zdecydowanie książki - mój wzrok pada na Greya leżącego na blacie. Uśmiecham się.
- Takie książki ty czytasz?
- Takie i inne. Różne- przyciągam go
- Różne. Bo ten pan w książce to tylko seks lubi i to taki ostry.- Całuje mnie w szyję
- A skąd ty to wiesz?
- mam córkę. Zabrałem jej to
- Oh.- wymyka mi się. Czuję pulsowanie kobiecości.
- To był długi lot jak to czytałem.- przyciska mnie do szafki.
- Też lubisz taki seks? - rozpinam jego pasek.
- Raczej nie wiążę kobiet i się z nimi nie bawię. - Opuszczam jego spodnie wraz z bokserkami. Podnosi mnie do góry gwałtownie we mnie wchodząc.
- Niall! - krzyczę głośno mogąc sobie na to pozwolić. Tym razem nawet pocałunki nie uciszają mnie.
- Chociaż ciebie mógłbym związać i brać tak długo, aż oboje mielibyśmy dość.
- To było by bardzo długo. - odchylam głowę do tylu i jęczę.
- Mamy tylko czas do wtorku. - Wychodzi ze mnie całkowicie i znowu się wbija.
- Wciąż u ciebie pracuję.- zaciskam ręce na blacie. Ciągle krzyczę i zaraz dochodzę.
- Za darmo. Chciałem zrobić sobie wolne. - On nie przestaje. Nie mogę myśleć. Nie jestem wstanie. Wie gdzie mnie dotknąć, albo docisnąć, żeby sprawić jak najwięcej przyjemności. Nawet lekki ból może być przyjemny.
- Boże Niall- łapie się jego ramion. Przywieram do niego ledwo oddychając. Tule się mocno.
- Powinienem już mieć dość- sapie.- Ale nie mam. Dziewczyno co ty ze mną robisz? - Wychodzi ze mnie i stawia na nogi. Ledwo się na nich trzymam.
- Nie wiem. Sama się dziwię że w ogóle masz ochotę.
- I to wielką.- Kładzie moją rękę na swoim członku.
- wielką? - zaczynam ją przesuwać po całej długości. - A zadowalam? - powtarzam ten ruchy ale szybciej.
- Bardzo, aż chce się więcej. - Obraca mnie w swoich ramionach i przerywa moją zabawę.- Będę to robił aż każesz mi przestać.- Bierze mnie na ręce.
- Niech tak będzie. - szepczę dotykając ustami jego.
      Sadza mnie na kanapie i klęka między moimi nogami. Przesuwa ustami po moich udach aż do samej kobiecości. Czuję jego ciepły oddech i delikatne pocałunki. Jeżykiem zatacza kółka w moim wnętrzu. Doprowadzając mnie tylko na sam skraj. Zaciskałam palce na sofie. Głęboko oddychałam powtarzając jak mi dobrze. Jedną rękę wplotłam w jego włosy. Odsuwa się ode mnie. Syczę niezadowolona.  Kładę się na kanapie. Jedną nogę zginam w kolanie. Przyciągam go do siebie. Wchodzi we mnie tylko czubkiem.
- Powiedz mi co ci się najbardziej podobało w Greyu.
- Wszystko...Dosłownie ...I to gdy zasłaniał jej oczy - oddycham szybko. - wyobraźnia szybciej działa.
- Może i tobie kiedyś zasłonię oczy.- Czuję go całego. Krzyczę głośno jego imię.
To jak mnie doprowadza do orgazmu to coś cudownego. Leżę zmęczona na jego klatce. Pod policzkiem czuję przyspieszone bicie jego serca. Zamykam oczy przytulając się jak dziecko. Całuje mnie w głowę.
- Spij skarbie
      Wzdycham cichutko. Obracam głowę w drugą stronę i zasypiam. Budzę się w łóżku. Przeciągam się i czuję ból, tam w środku. O Boże...dopiero teraz efekty takiego seksu czuję. Ale nie żałuję. To było cudowne. Wstaję i idę do łazienki. Wchodzę pod prysznic aby się odświeżyć. Zakładam jakąś luźną koszulkę i majtki. Nie chce mi się więcej Zostawiam trochę wilgotne włosy i wychodzę. Niall siedzi w salonie.
- Hej - idę do niego.
-jak się spało? - pyta ciągnąc mnie na swoje kolana.
- Bardzo dobrze. - opieram głowę o jego ramię.
- To dobrze. Głodna?
- O tak. - kiwam głową. - Zaraz coś zrobię.
- Już zrobiona. Makaron z serem.
- Ooo - uśmiecham się. Idziemy jeść.
      Dobrze mu to wyszło. Chodzę po kuchni i sprzątam. Potem idziemy do salonu..kładę głowę na jego kolanach.
- Opowiedz mi więcej o sobie.
- Ale nie ma nic ciekawego. Od 16 lat wychowuje córkę i mam nadzieję że nie pójdzie w ślady matki i nie będę za szybko dziadkiem.
- Niall, co lubisz robić? - biorę go za rękę. Splatam je na moim brzuchu. - Jakie masz marzenie.
- Grać na gitarze. Nie mam marzeń.
- Każdy człowiek ma...
- Jakoś nigdy się nad nimi nie zastanawiałem. A ty jakie masz marzenia?
- Mam. -odpowiadam.
- Jakie?
- Chciałabym mieć własną wystawę w najpiękniejszej galerii. Wiesz to takie marzenia jakiesię  nie spełniają.
- Czemu, każde marzenie da się spełnić. Chodzi ci o ta galerię w Wenecji?
- Tak. Ale żeby mieć tam wystawę trzeba mieć talent i coś osiągnąć.
- Wiem skarbie. Ty masz ogromny talent.- Pochyla się i lekko całuje mnie w usta.
      Odwzajemniam pocałunek równie delikatnie. Uśmiecham się do niego radośnie. Spędzamy razem cudowny weekend.

sobota, marca 22

Rozdział 4

Mercedes 
      Właśnie ja dzisiaj idę do Ann pomóc jej się pakować. Jem szybko śniadanie i idę do przyjaciółki. Przechodzę przez bramę z ochroniarzami i idę do drzwi.
- Nie mam co wziąć.- Stoimy w jej sypialni gdzie wszędzie wołają się ciuchy.
- Jak nie masz? Tu jest pełno ubrań.
- Ale mi nic nie pasuje. Wszystko jest state.
- To może idź na zakupy? Ale tu naprawdę jest masa fajnych ciuchów.
- Tata zabrał mi kartę.
- Ughh. Ale jest na dole. Może go poproś.

- Nie da mi.
- No jakby zobaczył ile masz tu ubrań...
- To dużo.
- Poczekaj dobra? Może go psychologicznie przekonam. Jeszcze nie wiem jak. - Obie się śmiejemy i schodzę na dół. Niall siedzi w kuchni i pracuje na komputerze
- Możemy porozmawiać? - pytam grzecznie.
- Oczywiście
- Bo...chodzi o..Ann chce iść na zakupy
- Słyszałem. Niech się najpierw pozbędzie połowy szafy
- Zawsze może je oddać. A będzie marudzić a to okropne.-Patrzy na mnie i z portfela wyciąga kartę. Jestem w szoku. Jak ja go przekonałam. - Jej! Sukces- zaczynam się śmiać.
- Karta ma limit.
- tak czy tak nie będę słuchać że nie ma w coś się ubrać.
- Tak, a ja może nie zbankrutuje
- No może - uśmiecham się. - Dziękuję.
- Wpadniesz jutro do mnie
- Przecież mam iść do pracy więc tak.
- Chodziło mi o obiad w moim biurze.
- Ooobiad jaasne. Przyjdę. Mogę wody? - pytam. Wyciągam z torebki czarne pudełko. Siadam przy wyspie kuchennej i wyjmuję igłę wbijając ją w udo.
- Proszę- podaje mi szklankę. Kończę pobierać insulinę i popijam leki. Całuję go w policzek i biegnę dać dziewczynie kartę.
- Jesteś cudowna.
- Dzięęęki.
- idziemy na zakupy.-Schodzimy na dół. - Tato my wychodzimy. Dasz nam auto?
- Po ostatnim razie nie. Macie na taksówkę
- Jaasne.- Zamawiamy taksówkę i jedziemy do centrum. Idziemy do sklepów gdzie są promocje. Annie wybiera sobie fajne ciuchy. - Musiał mi limit założyć.
- No wiem .- Płaci. Jedziemy jeszcze na obiad. Za obiad płacę ja i wracamy. Pomagam jej się spakować.
- Chcesz coś z mojej szafy?
- Co? Niee. Nie oddałam ci jeszcze tam tych ubrań.
- Weź je sobie. Kupię nowe
- No oczywiście.
- Tak
- Czy wyglądam na osobę potrzebującą?
- Nie. Ale tata nie da mi na nowe jak się ich nie pozbędę
- To oddaj je..Do domu dziecka.
- dobra. Jak nie chcesz to nie
- Ja też mam trochę ubrań. Nie chcę brać czegoś od ciebie .
- Jasne
- No właśnie.-Żegnam się z przyjaciółka i idę na dół.
- podwieźć? jadę do miasta
- Jeśli naprawdę to nie problem. - ubieram buty.
- Nie. Annie jadę odwieźć Mercy
- Dobrze tato! -Idziemy do jego samochodu. Otwiera mi drzwi. Wsiadam do środka. Niall wyjeżdża z garażu i parceli.
- Jak zakupy?
- Dobrze, kupiła sobie sukienki i jakieś tam buty..pięć par - śmieję się cicho jeżdżąc palcem po szybie.
- Jezu. Po co jej tyle tego? - Wzruszam ramionami.
- Ja nie wnikam.
- Ja też tylko płace
- Oj...Tak jest nauczona.
- Ciężko wychowuje się córkę bez matki
- Ja na przykład nie mam ojca. Nigdy nie mogłam brać z niego przykładu. - bawię się palcami.
- Ale masz matkę. Dla dziewczynek są one ważne. Ja o wielu rzeczach z nią nie potrafię rozmawiać.
- Tak to prawda ale ojciec też powinien być. On pokazuje jak być odpowiedzialnym i tak naprawdę jak radzić sobie w życiu..
- Dobrze sobie poradziłaś bez niego. Musiał być dupkiem żeby nie chcieć takiej córki.
- Chciał. Właśnie oto chodzi. On chciał.
- Przykro mi.
- Poszedł na wojnę..Nie wrócił.
- Czasem tak bywa.- Dotyka mojego policzka. Wtulam się w jego dłoń. - Mogę zapytać co się stało z jej mamą?
- Zostawiła nas kiedy Annie była mała
- Bez powodu?
- Za dużo pracowałem.
- I tak świetnie sobie poradziłeś.
- Nie sądzę. Na każde pytanie na które nie znałem odpowiedzi dawałem jej moja kartę
- Ale bardzo cie kocha.
- Tak. Wiem- Uśmiecham się pocieszająco. - A ja bardzo ją kocham. Mimo, że każdego dnia coraz bardziej przypomina mi żonę
- Czyli żona była piękna.
- Tak. Kiedyś nawet liczyłem że wróci przynajmniej dla Annie
- Może zaczęła od nowa.
- Pewnie tak. Ja nie potrafiłem
- Moja mama też. - odpowiadam.
- Ona miała pewność że twój tata ją kochał
- No tak. - mówię. Parkuje pod moim domem. - dziękuję.
- Nie ma za co. - Całuje mnie w policzek i patrz na zgaszone światła w domu.- Twojej mamy nie ma w domu?
- Nie. Pracuje bo dzisiaj ma jakiś pokaz.
- I siedzisz sama?- Delikatnie dotyka moich warg.
- Tak. Chciałbyś mi potowarzyszyć? - muskam palcami jego policzek nie odsuwając się.
- Bardzo.- Przejeżdża językiem po moich wargach. Rozwieram usta i całujemy się namiętnie. To uzależniające. Odrywamy się od siebie i idziemy do domu. Zamykam za nami drzwi. Trzymam go z rękę. Prowadzę go na górę prosto do swojego pokoju. Dobrze, że w nim posprzątałam. Zdejmuję z niego marynarkę. Rzucam ją na krzesło. Siada na moim łóżku. Patrząc na niego przypomina się mi mój sen. Wtedy też tu był. Całował mnie, doprowadzał mnie dotykiem do obłędu. Kochał się ze mną. Siadam mu na kolanach przez co sukienka idzie do góry.
 - Zrobimy to? - obejmuję jego szyję.
- Ale co?
- To. - Całuję go w usta.
- Na pewno tego chcesz?
- Tak. - rozpinam guziki jego koszuli.
- O której wróci twoja mama?
- Nad ranem.
- To dobrze- rozpina moją sukienkę. Powoli, delikatnie dotykając moich pleców. Ściąga ją ze mnie. Zostaję w tej czarnej bieliźnie kupionej wczoraj. Kładzie mnie na łóżku. Pochyla się nade mną i zachłannie całuje mnie w usta.  Trzymam go za kark i oddaję pocałunki. Chociaż nie znam go tak bardzo to ufam. Nie wiem czemu. Rozsuwam nogi i oplatam go w pasie. Wkłada dłonie pod moje plecy i rozpina mój stanik.  Trochę się krępuję. Ktoś po raz pierwszy widzi mnie nagą. Przejeżdża ustami po mojej szyi i dekolcie. Wzdycham czując jego pocałunki na moich piersiach. Miętolę w palcach pościel. Podnoszę się minimalnie tak że wyginam się w łuk. Zjeżdża ustami na mój brzuch. Ledwo mogę złapać powietrze.
- Och...-Zsuwa ze mnie majtki. Delikatnie dotyka mnie palcami. - Będę twoja - szepczę bez tchu.
- Tak. - Rozpina swoje spodnie i zdejmuje je razem z bokserkami.
       Patrzę na niego. Jest taki przystojny. Przygniata mnie swoim ciałem. Całuje mnie w usta i we mnie wchodzi. Powoli i delikatnie. Rozpycha mnie od środka.  Praktycznie nie czuję bólu, jestem zbyt zajęta tymi wszystkimi doznaniami. Jego ruchy są płynne ale naprawdę robi to subtelnie. Z moich ust wydobywają się jęki. Chcę go bardziej, chcę go całego.  Wypycham biodra w jego stronę. Wchodzi jeszcze głębiej. Krzyczę jego imię bliska spełnienia. On tylko mnie całuje i przyspiesza.  Opadam spełniona na łóżko. Boże...Głęboko i szybko oddycham. Przytula mnie do siebie. Próbuję zasnąć, ale rozprasza mnie jego dotyk. Trzyma rękę na moim brzuchu i przytula się do moich pleców.  Zamykam oczy kładąc dłoń na jego dłoni. Przesuwam po niej palcami. Całuje mnie w ramię. Rozchylam nieco nogi i prowadzę jego dłoń do mojej kobiecości.
- Jeszcze nienasycona?
- Dotykaj...- mruczę. Chcę żeby to robił. Nie mam dość.
       Ledwo zdążę poczuć jego palce oboje słyszymy kroki. Niall szybko gasi światło i kładzie się tak, żeby nie było go widać. Dotyka mnie tam palcami kiedy do pokoju wchodzi mama.
-Córuś spisz?- Nie mogę myśleć o niczym innym tylko o jego palcach. Nie odzywam się. Mruczę coś w poduszkę i drzwi się zamykają. O Boże... Szybciej. Niech on robi to mocniej i szybciej.
- Jezu...- jęczę cicho
Muszę odstawić Christiana Greya, myślę. Bo w głowie mam pełno dziwnych scen. Oddycham szybko i zakrywam twarz poduszką, żeby tylko mama nic nie usłyszała. Dochodzę po raz kolejny. Niall daje mi spróbować samej siebie. To podnieca mnie jeszcze bardziej. Wtulam się w niego mocno.
- Dziękuję za cudowną noc.
- To ja dziękuję. Chociaż to nie była cała noc.
- Wiem. Ale wspaniale było.
- Tak.- Całuje mnie w usta.
      Zasypiam z uśmiechem.

wtorek, marca 18

Rozdział 3

   Mercedes    
      Z rana zbiegam na dół ubrana w granatową spódnicę i czarną koszulę z podwiniętymi rękawami. Na nogi nasuwam trampki. Śniadanie jem w pośpiechu. Całuję mamę w policzek i idę do szkoły.
Zniecierpliwiona czekam na koniec lekcji. Na stołówce wpadam na Annie.
- Zgodził się.
- Aaa, super.
- Jadę w piątek do Paryża. Uwielbiam twoją mamę.
- Haha, ja ją też - przytulam ją.
Jemy nasze drugie śniadanie. Wracam na lekcję, a po ostatnim dzwonku szybko idę do biura pana Horana. Jest bardzo ciepło w końcu to maj. Wbiegam na górę, bo nie chcę mi się czekać na windę. Pukam do drzwi biura.
- Proszę. - Wchodzę do środka.- Szybko dzisiaj jesteś.
- Miałam krócej lekcję - odpowiadam idąc do swojego biurka.
- A to dobrze.
Chwilę zastanawiam się jak mam zabrać się za sortowanie dokumentów, ale zaraz wszystko wiem. Nie jest to taka zła praca.
- Podobno Ann jedzie do Paryża - odważam się odezwać.
- Podszkoli się z francuskiego
- Fajna sprawa.
- Czemu ciebie mama nie bierze?
- Bo już brała.
- Aaa...
- Było fajnie. Jej też się spodoba.
- No ja cię na żadną wycieczkę nie zabiorę. Mam cały weekend pracy
- nie oczekuję tego. W weekend też mam przyjść?
- Nie będę ci marnował weekendu.
- Ale jeśli mogę pomóc jakoś...Anne i tak nie będzie,
- Jeżeli chcesz to możesz przyjść.
Kiwam głową i odbieram telefon przemiłym głosem. Tłumaczę coś dla mojego rozmówcy i odkładam słuchawkę.
- Jadłaś dzisiaj obiad?
- Nie, przyszłam tutaj - odpowiadam dając mu jakiś tam adres kogoś tam
- A na co miałabyś ochotę, bo będę zamawiał
- Nie wiem ja to chyba nie jestem głodna.
- Pizza może być?- pyta wcale nie zwracając uwagi na moje słowa.
- Yhym - kiwam głową. Niall zamawia pizzę, która po piętnastu minutach konsumujemy na jego kanapie.
 - Jesteś cała w keczupie.- śmieje się biorąc do ręki chusteczkę. Cała czerwona daję się wytrzeć. Robi to delikatnie.
- Dziękuję - mówię. Uśmiecha się do mnie. Nie wygląda jakby miał szesnastoletnią córkę
- I złamałam dietę przez pana.
- Po co się odchudzasz?
- Nie widać?
- Czego? Jesteś ładną i zgrabną dziewczyną. Niczego ci nie brakuje.
- Moim zdaniem muszę.
- Nie musisz. Pewnie pół szkoły się za tobą ogląda.- Wzruszam ramionami uśmiechając się zmieszana.
- Więc skończ z durnymi dietami.
- Niech się pan tym nie przejmuje - śmieję się.
- Będę się przejmował. Dla mnie to głupota, żeby się głodzić aby co podobać się dla jakiego chłopaka. Jak nie podobasz mu się taka jaka jesteś, to niech spada na drzewo.
- Nie robię tego dla chłopaka - zaznaczam. - I nie głodzę się, po prostu nie chcę tyć. Poza tym też mam inną dietę związaną z chorobą
- Dobrze... przepraszam że tak na ciebie naskoczyłem. Annie ostatnio wyskoczyła z drakońską dietą, żeby schudnąć dla jakiegoś idioty.- Dotyka mojego kolana i zaraz zabiera dłoń
- Wiem - mówię w podłogę. - Chodzi o Jacoba, taki 20 letni chłopak. Zainteresowany motocyklami  i wyścigami.
- Od ciebie dowiaduję się więcej. Niech on lepiej trzyma ręce z dala od mojej córki.- znowu muska palcami moje kolano. Znów przechodzi mnie ten sam dreszcz.
- Znaczy on nie jest...nie wiem. Nie znam go. Boję się.
- Jego? -Nie odpowiadam. Nie będę pogrążać wymarzonego chłopaka Ann.
- Mercy, jeżeli on jest niebezpieczny czy do czegokolwiek ją zmuszą to proszę powiedz mi.
- Nie zmusza jej do niczego. Ona chce mu zaimponować.
- Tak. Zauważyłem- mówi nieco zły. Bierze chusteczkę i wyciera swoją twarz.
- To po prostu pozer - wzruszam ramionami. - Robi za złego.
- Dobrze.- Zabieram od niego chusteczkę i wycieram jego policzek z keczupu. Potem delikatnie całuję go miejsce i idę do biurka. Patrzy na mnie zaszokowany. Dotyka palcami miejsca gdzie jeszcze przed chwilką były moje usta. Sama nie wiem czemu go zrobiłam, ale ciągnęło mnie. Ciągnie mnie jeszcze do innych rzeczy, ale on jest ojcem mojej przyjaciółki, a ja zwykłą małolatą. Wbijam długopis w kartkę robiąc w nim dziurę. Nie mogę myśleć o takich rzeczach. Jestem zbyt impulsywna. Zastanawiam się czym mam zając ręce. Nie mam nic do roboty zaczynam rysować. Najpierw jest to tylko mój szef a potem rysuję siebie
- Ładne- dopiero teraz zauważam pana Nialla zaglądającego przez moje ramię.
- O matko...
- Przepraszam... nie chciałem cię przestraszyć.- Dla uspokojenia dotyka mojego ramienia. Zasłaniam szybko rysunek. Boże drogi. Doprowadzi mnie do zawału.
- Na prawdę nie chciałem.
- Nic się nie stało - odwracam się w jego stronę.
     Pochyla się nade mną. Patrzę na niego nie wiedząc co mam zrobić. Ręce opiera na oparciu mojego fotela. Jestem uwięziona. Chyba to mi się podoba. Serce biło mi jak oszalałe. Prostuję się i jestem bliżej jego twarzy. Mogę dokładnie przyjrzeć się jego oczom i ustom. Idealnym ustom, pewnie bardzo delikatnym. Chciałabym poczuć je na swoich. Ich smak. Te oczy...Taki płynny ocean. Co mi szkodzi. Podnoszę ręce do góry i splatam je na jego karku. Nie odsuwa się. Lekko dotyka moich ust swoimi wargami.  To jest bardzo delikatny pocałunek. Jakby wcale nie dotykał moich ust, ale jednak. I siedzę przywarta do niego jak zaczarowana. Rozchylam lekko usta, a on korzysta z okazji. Całuje mnie coraz bardziej zachłannie. Podnoszę się dalej od niego nie odrywając. Stoję na palcach trzymając blondyna za szyję. Prawie braknie mi powietrza. Ręce przesuwa po moich plecach, aż do samego tyłka. Podnosi mnie i sadza na swoich biodrach. Wsuwam palce w jego włosy. Odrywamy się gdy braknie nam tchu, a po chwili znów całujemy. Jest mi gorąco. nie obchodzi mnie że to tata mojej przyjaciółki. Nie obchodzi mnie, gdy tak namiętnie i pamiętliwie całuje. Przerywa nam sekretarka wchodząca do biura.
- Panie...- Niall odsuwa się ode mnie. Jego błękitne oczy błądzą po moim ciele. Dosłownie rozbiera mnie wzrokiem.
- Coś ważnego?
- Niedługo ma pan spotkanie - mówi. Trochę głupio się czuję, ale to było wow..
- Mówiłem, że dzisiaj nie mam na to czasu- warczy. - Miałaś przenieść wszystko na poniedziałek.
- Tak, widzę. Myślałam że na to ważne pan pójdzie.
- To źle myślałaś.- Przeczesuje palcami włosy i idzie do swojego biurka. Sekretarka wychodzi. Wywracam za nią oczami i siadam na krześle. Próbuję unormować oddech. Zerkam na Nialla który siedzi przodem do okna. Mam nadzieję, że nie jest oto zły. Bo to było cudowne. Próbuję skupić się na rysowaniu, ale mi nie wychodzi. Ciągle myślę o jego ustach i tym, że chcę więcej. To przyjemne ciepło nadal nie opuściło mojego ciała. Wstaję i idę w stronę jego biurka. opieram się ręką o blat i patrzę w sufit. Dobra skup się. Teraz patrzę na niego.
- Przepraszam.
- Za co?
- Za tam to
- Dziewczyno nie wygłupiaj się. Nie przeprasza się za coś, czego obje chcemy. Nadal.- Błądzi wzrokiem po moim ciele
- Tak, nadal..-Dotyka mojej dłoni.
- Chociaż to trochę nieodpowiednie - zginam palce tak że splatają się z jego,
- Nawet bardzo niż trochę.- Drugą dłoń kładzie na mojej tali.- Ale czasem robię rzeczy nieodpowiednie.- Przysuwa mnie do siebie, tak, że nasze nogi się stykają. Pochylam się i zaczynam go całować. Najpierw delikatnie, potem czule a potem coraz zachłanniej. W końcu siedzę mu na kolanach. Przekręca mnie tak, że siedzę na nim okrakiem. Moja spódnica jedzie do góry, dużo odsłaniając.  Oczywiście policzki są już pokryte czerwienią. Patrzę mu na chwilę w oczy łapiąc oddech i znów wpijam się w usta mężczyzny. Przesuwa dłońmi po moich udach kierując się coraz wyżej.  Wzdycham przygryzając mu wargę. Wkłada palce pod brzegi mojej bielizny. Czuję się wilgotna.
- Robiłaś to kiedyś?- pyta dotykając mnie tam. Nie mogę się na niczym skupić.
- co...- mruczę i kręcę głową. Zabiera dłonie i kładzie je na moich plecach. Chowam twarz w jego szyi. Zaciskam nogi, brakuje mi jego dotyku.
- nie zostawiaj mnie tak...- mówię cicho. Rozpalił mnie.
- Nie wiem na co mi pozwolisz.
- Nie znam się na tym.
- Mercy mam na myśli seksy. Jesteśmy w tej samej sytuacji. Oboje rozpaleni.
- Zaspokoję cię inaczej - mówię odważnie. Kręci głową rozbawiony i sadza mnie na biurku.
- Chcesz, żeby dotykał cię dorosły facet zamiast oddać się jakiemuś chłopakowi w twoim wieku.
- Chcę - odpowiadam.
      Zsuwa ze mnie bieliznę i rozsuwa moje nogi. Całuje mnie zachłannie w usta i wsadza we mnie palce. To nieznane, ale przyjemne. Delikatnie, powoli ale i coraz głębiej. Zastanawiam się jakby było poczuć jego
Jęczę mu w usta, gdy trochę przyśpiesza. Nie wiem jakby zmieściła się tam jego męskość, Mam wrażenie że i na palce jest za mało miejsca. Ale niech on nie przestaje W głowie mam wizję siebie wijącej się pod nim. Orgazm przychodzi niespodziewanie. Szybko oddycham i mam ochotę na jeszcze. Jakbym nigdy nie miała przestać tego pragnąć.
- O matko... - sapię próbując dojść do siebie. Zaciskam nogi nadal czując jego palce. Czuję się taka pusta kiedy je zabiera. Mamroczę coś pod nosem. Och... muszę się odwdzięczyć. Pcham go na fotel i kucam.
- Nie musisz tego robić.- Łapie moje dłonie kiedy chcę odpiąć jego spodnie.
- Ale chcę.
       Gładzi mnie po głowie. Rozpinam jego spodnie i lekko zsuwam bokserki.  Widzę jego męskość. Zagryzam wargę i pochylam się. Kładę dłonie na jego biodrach i biorę go do ust. Najpierw kawałek zaciskając na nim wargi. Zaczyna mi się to podobać. Robię to nieco odważniej. Ściskam go u dołu dłońmi i biorę praktycznie całego do ust. Z czasem robię to coraz szybciej. Wylewa się do moich ust. Zadowolona połykam wszystko jeszcze go oblizując. Podnoszę głowę patrząc na niego z uśmiechem
- Jesteś tak zakasująca.- Całuję go w usta i wstaję .
- Chcesz z powrotem swoją bieliznę?
- Z chęcią.-Uśmiecha się i podaje mi moje koronkowe majtki
- Któż cię ogląda w takiej ślicznej bieliźnie.
- No wie pan lubię patrzę na siebie w lustrze. - śmieję się.
- Jestem Niall
- I na pewno mam tak mówić?
- Tak... Nie wiem co na to Annie. - Annie...no właśnie.
- Ale na co?
- Na to, że mówisz do mnie po imieniu.
- Wtedy będę mówić. per pan
- Dobrze.- podnosi się z krzesła. Obejmuje mnie w tali i przyciąga do siebie. Czuję jego męskość na moim biodrze
- Jeszcze na ciebie działam? - jestem zdziwiona.
- Mogę zadać to samo pytanie.- Uśmiecham się i łącze nasze usta.
- Muszę już iść panie Horan.
- Do zobaczenia jutro
- Do zobaczenia - wychodzę.
      Idę po drodze do sklepu. Zahaczam nawet o ten z bielizną. Przyglądam się koronkowym kompletom. Dlaczego tak mnie kusi aby kupić jeden z nich? Wybieram dość ładny, czarny. Jestem zadowolona ze swoich zakupów. Wracam do domu. Biorę sportowa torbę i idę na basen. Pływam dla przyjemności ale i dla sportu. Suszę później włosy i spacerem wieczorem wracam. Zmęczona kładę się do łóżka. Budzę się cała spocona parę godzin później. Boże co ja mam za sny. Z udziałem ojca mojej koleżanki.
~~*~~
Zapraszam do albumu:
i na inne blogi:

niedziela, marca 16

Rozdział 2

     Mercedes
      W szkole Anne się pojawia. Mamy zajęcia w innych klasa, bo ona jest o rok młodsza. Siedzę na korytarzu.
- Ale mi karę wlepił, będę sekretarką twojej mamy.
- Co? - patrzę na nią krzywo. - NO to ja będę sekretarką twojego taty.
- Wolę swoją kare. Mój tata jest okropny.
- Ta, nie wątpię.
- Idę na matmę.
- A ja na wf. - burczę.
      Związuję włosy w koka i przebieram się na zajęcia. Gdy kończę szkołę idę do tej firmy. Stoję przed największym wieżowcem w dzielnicy. Poważnie. mrugam oczami zaskoczona. Ciekawe co to za firma. Wchodzę do środka.
- W czymś ci pomóc?- pyta sekretarka
- Em...znaczy ja do pana Horana.
- Panna Mercedes?
- Tak.
- Ostatnie piętro, korytarzem aż do końca
- Dziękuję - kiwam głową i idę do windy. Idę do biura.
- Usiądź wytłumaczę na czym będzie polegała twoja praca.- Siadam na przeciwko niego. Jest na prawdę przystojny. Ma ładne niebieskie oczy i blond włosy. Patrzę na niego czekając. Mówi coś, ale ja jestem zbyt zajęta patrzeniem na niego. W głowie mam durne myśli. Że on nie ma nikogo. Patrzę na jego usta. Malinowe wargi co chwila się rozwierają gdy mówi. Ciekawe jak on całuje. Pewnie bardzo dobrze, lepiej niż chłopcy w moim wieku. Czy ja myślę o całowaniu ojca mojej przyjaciółki? A tak w ogóle to ciekawe ile ma lat. Nie wygląda na starego. Wzdycham cicho poprawiając się na krześle.
- Ty mnie przynajmniej słuchasz?
- Eee... Tak, ale się zamyśliłam - odwracam wzrok do okna.
- Ta... Ciekawe nad czym
- Nad tym co ja tu robię, ale już sobie przypomniałam
- Może to was oduczy robienia imprez.
- Ja nic nie robiłam. Zresztą nie ważne. Może pan powtórzyć?
- Obierasz telefon, sortujesz papiery i robisz kawę.
- Oczywiście.
      Siadam do biurka. Przez większość czasu nie mam co robić. Więc się mu przyglądam. Biorę ołówek i rysuję niezauważalnie dla niego po kartce. Podnoszę wzrok na mężczyznę a potem znów patrzę na kartkę. Dobrze że się nie rusza. Uwielbiam rysować.  Zwłaszcza portrety lub karykatury. Gorzej z krajobrazami. To dla mnie za nudne. Więc skupiam się na panu Niallu i przerysowuję to co widzę.Po jakiejś godzinie mam idealny portret pana Horana. Uśmiecham się odkładając ołówek. To nie jest takie straszne. Siedzę do późna w biurze. Mam nawet odrobione lekcje.
- Może cię odwieźć?
- To nie po drodze.
- Nie będziesz wracać po nocy.
      Wzdycham i kiwam głową. Zabieram swoje rzeczy. Idziemy prosto do windy. Opieram się o szklaną ścianę i w ciszy się mu przyglądam.
- Jestem tak bardzo interesujący?
- Co? - potrząsam głową. - Emm... Noo.
- To teraz już wiem dlaczego tak mi się przyglądasz.
- Staram się zapamiętać. Potem łatwiej rysować - co ja pierdolę.
- Rysujesz mnie? Dlaczego?
- Jest pan przystojny - wzruszam ramionami.
- Dzięki. - Szczerzę się do niego wesoło.
- No i piątkę dostanę dzięki panu panie Horan. Niech się pan zastanowi czy to właściwie kara jest
- Karę ma moja córka. Ty tylko bawiłaś się na tej imprezie.
- Więc o co z tym chodzi? - idziemy do jego auta.
- Ma odpracować grzywnę za zakłócanie ciszy. A tobie według twojej mamy przyda się nieco odpowiedzialności.- Otwiera mi drzwi.
- Opowie mi czym zajmuje się pana firma? - siadam w samochodzie.
- Dosłownie wszystkim. Bo mam i wytwórnię i nieruchomości i dział fotografii.
- Dość dużo - kiwam głową. - A czym  z tego wszystkiego najbardziej się pan interesuje?
- Muzyką.
- Muzyka i plastyka to coś zbliżonego do siebie. W obu dziedzinach autor wyraża to co ma głęboko w sobie, a nie może tego opowiedzieć.
- Tak. Nie jesteś taka głupia, myślałem że alkohol wyżarł ci wszystkie szare komórki i jesteś jak te wszystkie nastolatki
- Nie piję dużo alkoholu - odpowiadam z delikatnym uśmiechem.
- To ma na ciebie bardzo zły wpływa.- Zatrzymuje się na światła i zakłada mi za ucho włosy. Jestem zaskoczona tym gestem.
- Może ma pan rację - mówię po chwili gdy poskładałam myśli. - Tylko to jest taka ucieczka od rzeczywistości. Nastolatek ma dużo problemów, których kumpel ze szkoły nie rozwiąże. Alkohol również, ale to pozwala ma chwilę zapomnieć chociaż nie jest usprawiedliwieniem. Nic co złe nie usprawiedliwia człowieka, jednak życie jest tak skomplikowane że ciągnie do tych nie mądrych rzeczy.
- Tak. Ważne by sobie poradzić z tymi problemami. A alkohol jest też dla ludzi tylko w umiarze. Jak widzę niektórych waszych znajomych pijanych do nieprzytomności to mnie aż skręca.
- Bo nie którzy nie umieją się już kontrolować. - mówię cicho.
- Tak. Na przykład moja Annie.
- Tylko trochę...
- Tak...- parkujemy pod moim domem. Pan Niall wysiada i otwiera mi drzwi. Podaję mi rękę, żeby pomóc mi wysiąść.
- Dziękuję - mówię stając przed nim. - Chłopcy tacy nie są - śmieję się.
- Wiem. Do zobaczenia jutro. - Dotyka mojego ramienia i zjeżdża dłonią na moje plecy.
      Przechodzi mnie dreszcz. Prostuję się i idę do drzwi delikatnie mu machając. Wchodzę do środka. Na stole w kuchni stoi obiad i kartka od mamy. " Wrócę wieczorem, mam dużo pracy." Jem co mi przygotowała i idę na górę. Lekcje mam już odrobione. Wyciągam z torby szkicownik i przyglądam się mojemu rysunkowi. Dzwonie Annie.
- Nie mówiłaś, że twoja mama jest redaktorką pisma o modzie.
- No jest - odpowiadam cicho się śmiejąc. - A ty nie mówiłaś że twój tata ma wytwórnie.
- No i coś tam jeszcze.- Śmieje się.- Twoja mama weźmie mnie na pokaz mody, do Paryża. Jeśli się tata zgodzi.
- Wow... Będzie ci się podobało - mówię. - Tam jest pięknie.
- A czemu ty nie chcesz jechać?
- Byłam wiele razy. Sama czasem daję jej projekty, a ona wysyła je na te pokazy.
- Czyli nie będziesz zła, że to ja pojadę. Byłam już w Paryżu z tatą, ale nie na pokazie.
- Nie, jasne że nie! No co ty. - śmieję się. - Co robisz?
- Odrabiam lekcje. Tata kazał. On jest taki sztywny
- Dzisiaj się śmiał - zaznaczam rozbawiona
- To jakiś szok? Nie dosypałaś mu czegoś do kawy.
- A ja wiem, może coś mi się sypło - obie wybuchamy śmiechem.
- Syp tego więcej. Trzymaj za mnie kciuki idę go zapytać.
- Haha, dobra.
      Opadam na poduszki mojego łóżka i teraz z pamięci próbuję namalować pana Nialla. Dobrze mi idzie. Odkładam szkicownik i idę pod prysznic. Odprężam się pod ciepłymi strumieniami wody. Myję swoje ciało i włosy, a potem wychodzę ubrana w koszulkę. Wsuwam się pod kołdrę i zasypiam.

wtorek, marca 11

Rozdział 1

      Mercedes
      Wchodzę do domu po szkole i rzucam rzeczy na szafkę. Zdejmuje buty idąc do kuchni. Mamy nie ma jeszcze w domu. Ze szklanka soku siadam na blacie w kuchni Nie chcę mi się iść robić lekcji. Zresztą pan od angielskiego mi odpuści. No może. Biorę swój telefon i sprawdzam czy nie mam jakiś wiadomości. Zapraszają mnie dzisiaj na imprezę nad basenem. Uśmiecham się zadowolona. Mnie wszyscy chcą gdzieś zaprosić. Jem jabłko i idę do salonu. Kładę nogi na stolik włączając laptopa. Nie bo na razie robię co innego. Czekam aż się włączy. Gdy mama wchodzi nie ma dobrego humoru. U niej w pracy jest źle. Lepiej zejść jej z oczu.
- Ja wychodzę .
- Dobra. Nie wracam za późno
- Jasne - wychodzę
      Czeka już na mnie auto przyjaciela - Wesleya. Wsiadam witając się z nim buziakiem. Jedziemy do rezydencji Anne gdzie dziewczyna robi imprezę. Zdejmuje bluzę przed wyjściem z auta i zostaje w krótkich spodenkach oraz górze od bikini. Jest już dużo gości ze szkoły
- Cześć - witam się z Ann. - Twój ojciec nie wie o imprezie prawda ?
- Nie. Pilibyśmy inaczej soczek
- Zapewne pracuje - mówię. Tak naprawdę nigdy nie poznałam jej ojca. Matki nie miała.
- Chcesz coś do picia ? Chłopaki robią niezłe drinki.
- Tak jasne- idziemy do kolegów.                                                                                    
Biorę sobie piwo. Nie mogę wrócić mocno pijana. Mama by to wyczula. Już dwa razy mnie złapała. Wołałam nie ryzykować. Podchodzę do basenu. Davis woła mnie do wody ale nie chce. Uśmiecham się a Ann wskakuje do basenu.
- To się nazywa wejście!
- I o to chodzi.
      Gra głośna muzyka. Ogród jest mega duży a sąsiadom chyba to nie przeszkadza że jest impreza. Chyba. Tańczę z Maxem, a później sama nie wiem z kim. Tu jest tyle osób że nie ogarniam. Śmieje się pijąc kolejne piwo. Słyszymy policję. Przyjeżdża nas uciszyć. Potem odjeżdża. Posłusznie ma parę minut jest cicho ale potem już znów się bawimy. W końcu chyba ktoś zawiadamia właściciela...
- Patrzcie jaki przystojniak-  śmieje się wstawiona.
- Ow...- Annie staje obok mnie. - kurwa ojciec. - gdybyśmy chciały to alkoholu nie schowamy.
- Co tutaj się dzieje ?
- Nic - odpowiada potulnie. Wyłącza muzyka bo mężczyzna musiał krzyczeć. - To ci się tylko wydaje. Taki sam czy coś...- też się dziewczyna najebała.
- Wydaje mi się, że sąsiedzi do mnie dzwonili na skargę? Koniec imprezy. Wyjazd, a ty do swojego pokoju.
- Czy ty zawsze musisz wszystko popsuć?! - wrzeszczy na niego. Zawsze szczera po alkoholu.
- Najwidoczniej. Do pokoju. Nie myśl że ci się upiecze, znowu.
- Ty idziesz ze mną - łapie mnie za rękę i ciągnie do domu. Idziemy do jej pokoju.
- Ładnego masz tatę
- Tsa. Każda tak gada.
- Bo to prawda. Ale ja jestem pijana
- Ja też. Chodź. - kładziemy się na łóżku. Zasypiamy. Rano mam cholernego kaca. Biorę telefon i widzę połączenia od mamy. Wysyłam jej sms’a. "Przepraszam. Zasnęłam u Annie" Nie dostaje odpowiedzi, pewnie mama jest zajęta praca.- Weź sobie coś z szafy na przebranie.
- Dzięki. - ubieram się w rzeczy przyjaciółki. Schodzimy na śniadanie. Tata Annie siedzi w kuchni nad kawą. Obie jesteśmy zdenerwowane. Ja mówię dzień dobry Ann nie odzywa się słowem. Chyba jest na niego zła. Siadamy do stołu i bierzemy usmażone naleśniki. Widzę przez okna niezły bałagan. Muszę pomóc jej posprzątać. Po śniadaniu idziemy sprzątać. Zajmie to nam do jutra
- Matko- kładziemy się na trawie po dwóch godzinach. - Jezu nie dam rady.
- On wymyśli nam coś gorszego. Przeze mnie jesteś współwinna.
- Oj weź przestań. Od czego są przyjaciółki? Ale zróbmy z pracy zabawę .- uśmiecham się .włączamy muzykę w ogrodzie tylko nie głośno. Zbieramy butelki i inne rzeczy a potem myjemy auto. Do wieczora mamy zrobione wszystko.
- Dobra .muszę iść do domu.
- Tata może cię odwieźć. Nie będziesz musiała tłuc się autobusem
- Wiesz co - pochylam się zakładając trampki- To ja wole na pieszo
- Jak chcesz. Do zobaczenia w szkole
- Jak nie zostaniesz uziemiona. - słyszymy. Śmieję się i wychodzę. Wyciągam telefon i słuchawki. Pieszo wracam do domu. Mama już czeka na mnie w domu.
- Hej.
- Dzwonił pan Niall.
- Co? Po co?
- Powiedzieć mi o imprezie.
- Jezu...- jęczę i wywracam oczami.
- Myślisz że bym się nie dowiedziała ?
- Wielka afera. Nic się nie stało.
- Jesteście nieletni, a wam alkohol tylko w głowie.
- No już po sprawie. Sprzątałam cały dzień.
- Tak i będziesz pomagać w biurze pana Nialla.
- Co?! Niby za co? Nic nie zrobiłam.,
- Piłaś alkohol.
- Trochę. Jezu nie będę mu pomagać.
- Będziesz. Bez dyskusji, a teraz do lekcji.- Wiem, że nie opłaca się dyskutować to i tak nic nie zmieni, tylko jeszcze bardziej wkurzy.
      Co to ma być?! Idę na górę zdenerwowana. Robię jakiekolwiek lekcje i idę pod prysznic. Jestem zmęczona. Taa już lecę normalnie pracować.