- Tato, ale ja ci po raz setny tłumaczę że ja nadal będę twoją córką. Zmienie tylko nazwisko.
- Tak. On mi ciebie po prostu zabiera.
- Dorosłam tatusiu.
- Wiem. Jakoś mnie to nie cieszy
- Każdego nie zadowolę. Dobra to słowo jest dziwne.
- Tak.
- O co wy się znowu sprzeczacie.- Wtrąca się mama
- Tata twierdzi, że nie będę już jego córeczką.
- Lou zamiast gadać głupoty mógłbyś się na coś przydać
- Na co?
- Wiesz bo ja bardzo, bardzo potrzebuję cię w tej chwili
- Tak? - podchodzi do niej.
- Tak. I tylko ciebie
- Ja ci chętnie pomogę. W czymś tam - wychodzą a ja się śmieję. Niektórych rzeczy nie muszę być świadkiem.
- Co oni tak szybko wypadli?- pyta Annie
- Poszli się bzykać. - mówię.
- O Boże... Jak ja się cieszę, że nie musiałam oglądać takich scen
- Masz szczęście. Robiłaś to kiedyś w garażu tak w ogóle? - wiążę włosy w kucyka
- I na stole w kuchni...
- Też i to w waszym domu
- Fuuj
- I tu zanim ten dom powstał.
- Masakra. Chociaż zastanawiam się czy mój tata nie żył 13 lat w celibacie i teraz odrabia
- Możliwe. Zapytam się.
- Nie lepiej nie. Nie chcę tego wiedzieć.
- A wiesz...jeszcze jak on to robi - rozmarzam się.
- Mercy to nadal mój tata
- Wiem, wiem - śmieję się.
- Więc daruj mi o tym opowieść. Wystarczy mi, że widziałam twoich rodziców w fazie gry wstępnej.
- Ty się naprawdę ciesz, że nie mieszkasz z nami.
- Tak.
- Ile mamy czasu?
- Dwie godziny. Nie panikuj. Poczeka nawet jakbyś miała sie spóźnić
- Nie no nie panikuje... Byleby to on mnie nie zostawił. - zsuwam szlafrok i zostaję w bieliźnie. Włosy mam już uczesane i nawet makijaż mam.
- Jasne. Chyba ktoś musiałby go porwać sprzed tego ołtarza. Uśmiecham się do niej.
- Druhna na ślubie ojca... hah.
- Nie wnikam.- Ubieram się w suknię. Pomaga mi.
- Ja muszę czekać jeszcze tyle czasu
- Ale w końcu nadejdzie ten dzień,
- Taa... Ja nawet nie jestem pełnoletnie. Nie będę miała żadnych praw względem naszego dziecka
- Niedługo będziesz.
- Ta w październiku to ja kończę siedemnaście
- To nie jest ważne.
- Trochę mnie to wkurza. Harry czasem traktuje mnie jak dziecko
- Bo mężczyźni tak mają. Troszczą się.
- to wkurzające
- W ciąży jesteś to cie to irytuje. - zaglądam do wózka. Nathan bawi się zabawką. Niall.
- Mógłbyś przestać łazić w kółko? Próbuje cie ubrać - mówi Harry
- Ale jak ona ucieknie. Stwierdzi, że mnie nie chce. Stary jestem
- Jebnę go zaraz czymś.
- Uważaj, żebym ja tego nie zrobił.
- To ty marudzisz. No sorry teściu ale co się martwisz
- Ja ci kurwa dam teściu.- Łapię go za koszulę. Harry zaczyna się śmiać.
- Tato wyluzuj.
- Z chęcią ci przyłożę.
- Ale dlaczego? Miły jestem - poprawia mi krawat.
- Mam taką ochotę.
- Ja ci tato zaraz wjebie jak się nie ogarniesz- klepie mnie po policzku.
- Uwierz bo sprawię, że Annie przez najbliższy czas nie pocieszy się upojnymi chwilami. Wtedy będziesz miał przechlapane.
- Moja wina że ciota jesteś? Dene...- drzwi się otwierają. W progu stoi Mercedes jeszcze w szlafroku. - Słychać was w całym domu.
- To on zaczął. Denerwuje mnie kochanie.
- Ja? Wcale nie. On jest głupi. Nie wychodź za niego.
- Bo serio ci przyłożę.
- Obaj cisza. - mówi. - Ładnie wyglądasz kotku.
- Dziękuję, ty w tym szlafroczku też
- Idź już sobie bo mu stanie.
- Żeby tobie coś nie stanęło.
- Patrz jaki nerwowy się zrobił. - Harry wzdycha. - Starzeje się. Z roku na rok gorszy.
Ignoruję Styles i wychodzę z Mercy na korytarz.
- Nie dostanę chwili, żeby sprawdzić co masz pod spodem
- Niall. - upomina mnie.
- Co? Ja mówię poważnie
- Przecież my mamy trzy godziny.
- Możemy zrobić to szybko.
- Dobrze. - mówi cicho. Jak najbardziej zadowolony prowadzę ją do jednej z łazienek. Sadzam ją na umywalce i zachłannie całuję. Uśmiecha się oplątując mnie nogami w pasie. Ciągnie za mój pasek i go rozpina. Zsuwam z niej koronkową bieliznę. Dotykam jej... Jest taka wilgotna. Boże jak ona na mnie działa.
- Na noc poślubną ubiorę inną bo te widziałeś. - uśmiecha się.
- Dobrze.- Łapię ją w tali i opuszczam na swoją męskość.
- Niall- jęczy głośno wbijając mi palce w plecy. Jest taka ciasna, taka moja. Oplata rączkami moją szyję. Całuje mnie w usta, aby nie krzyczeć. Poruszam się w niej szybko. Za wiele czasu to my nie mamy. Bardzo prędko dochodzi. Od razu chce się człowiekowi żyć. Całuję ją w usta
- Muszę iść. Nie kłóćcie się już - prosi i ukazuje dołeczki w policzkach
- Jasne nie będę. Nadal nie wiem skąd je masz.
- Może to nie dziedziczne.
- Możliwe. Głaszcze mój policzek i poprawia szlafrok. Całuję ją w usta i wracam do Harry'ego
- Nie nic nie powiem. No comment.
- I nie mów.- Zapinam guziki białek koszuli i poprawiam krawat.
- Trzymaj - podaje mi żel do włosów.
- Wiesz, że już się tak nie denerwuje.
- No jak już zamoczyłeś to się nie dziwię.
- Idiota.- Harry się tylko uśmiecha.- Masz dołeczki jak Mercy
- Noo ba. Ale to nie jest moja córka. Spokojnie.
- Jakby się okazała, że spałeś z Jane to Louis by cię zabił
- Nie spałem. Serio. Nawet jej nie znałem.
- Wiem, tylko się śmieję.- Mruga do mnie i poprawia koszule. Jedziemy do kościoła. Muszę tam być wcześniej. - Harry ty masz obrączki prawda?
- Ja?
- Tak ty. Tobie dawałem
- Ale ja nie mam.
- Jak mam wziąć ślub bez obrączek.
- Ja mam. - Louis biegnie przez kościół.
- Jezu... Już myślałem gdzie jest najbliższy jubiler
- Ale chwila...- Harry szuka coś w marynarce - ja też mam.
- Dwie pary obrączek?
- Tak.
- A o cholerę?
- A skąd ja mam to wiedzieć?
- Ja kupiłem tylko te co ma Louis. Z wzrokiem i grawerowanymi inicjałami.- Biorę do ręki obrączki od Louisa
- Tylko że te są takie same - Harry otwiera pudełeczko i pokazuje na dwa lśniące krążki. - Gdzie? One są prawie identyczne ale tu są inne inicjały - mówi Lou
- Te są moje. - Biorę te z naszymi inicjałami.
- Tak te są twoje a te są wasze Harry.
- Nasze?
- H i A.
- Ale ja nie kupowałem obrączek. Annie może tylko za zgodą Nialla wziąć ślub i nawet się nie oświadczyłem
- Niall czy ty coś o tym wiesz? - mój teść się uśmiecha.
- Ja? Nie. Ale to serio są twoje obrączki.
- Tak czy tak macie swoje obrączki i już. Te będziesz miał jak będziesz ślub brał. Idę po córkę. - Louis znika na dworze .
- Wiesz o co mogło mu chodzić?
- Niee...
- No cóż schowam je razem z pierścionkiem i poczekam ten rok
- Właśnie. Poczekasz.
- Innego wyjścia nie mam.- Chowa pudełeczko do kieszeni marynarki. Patrzę na ten smutny uśmiech.
- Słuchaj. Za niedługo będziecie mieć córkę. Będziecie rodziną.
- Tak. Stwierdzasz, rzeczy oczywiste
- No właśnie. Ślub może zaczekać
- Wiem. Czy ja coś mówię?
-Nie ale moim obowiązkiem jest sobie pogadać
- Tak, ty zawsze gadasz. Ale ciekawi mnie kto wywiną ten numer z obrączkami
- Ładny garnitur - mówię Szybko i idę do ołtarza.
- Dzięki, kupiłem go specjalnie na tą okazję
- Jestem wdzięczny - staje przy mnie.
- Wiesz ostatnim razem to była tylko koszula
- Nie przypominaj. Psujesz mi humor.
- Sorry
Mały Kościół zapełnia się rodziną i bliskimi przyjaciółmi. Mój brat szczerzy się jak głupi. Normalnie jest gorszy od Stylesa. Słyszę Ave Marie i odwracam wzrok. Patrzę na moja Mercy. Jest taka śliczna. Patrzy zdenerwowana na boki gdy Louis ją prowadzi ale w końcu jej spojrzenie spotyka się z moim. Uśmiecham się szeroko. Odwracam na chwilę do Harry'ego.
- To ja z Louisem kupiłem te obrączki. Oświadcz się jej. Wyrażę te zgodę.
- Pamiętaj że powiedziałeś to przed Bogiem- uśmiecha się szeroko.
- Postaraj się żebym nie żałował tych słów.
- Postaram. - obiecuje. Biorę dłoń mojej królewny od Louisa i całuje jej wierzch. Uśmiecha się do mnie pięknie. Z tym uśmiechem wygląda tak radośnie i beztrosko. Staję przy mnie a tren jej sukni spływa po schodku . Mój anioł. Wcale nie słucham księdza tylko z uwagą się jej przypatruje. Policzki dziewczyny przysłania welon. Również na mnie patrzy. Powtarzam słowa przysięgi.
- Ja Niall biorę ciebie Mercedes za żonę i ślubuje ci miłość wierność i uczciwość małżeńska i że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże w Trójcy jedyny i wszyscy święci.- Delikatnie ściska moją rękę. Powtarzam słowa przysięgi.
- Ja Mercedes biorę ciebie Niall za męża i ślubuje ci miłość wierność i uczciwość małżeńska i że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże w Trójcy jedyny i wszyscy święci.- szepczę patrząc mi w oczy. Biorę od księdza obrączkę. Kurwa to te Harry'ego.
- Ymm..wait- przyjaciel w pośpiechu je zamienia.. Uśmiecham się niewinnie. Mam ochotę go strzelić w ten durny łeb.
- Mercy przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię ojca i syna i ducha świętego. Amen. - Dziewczyna cicho chichoczę przez sekundę. Nasuwam złoty krążek na jej chuda dłoń.
- Kochanie przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię ojca i syna i ducha świętego. Amen.- Jak to może być ślub bez numerów. Było mi wziąć na świadka brata.
- W obecności Boga i tu zgromadzonych Ogłaszam was mężem i żoną - oznajmia ksiądz. Podnoszę jej welon i delikatnie całuje. Uśmiecha się odwzajemniając nasz czuły pocałunek. słyszę śmiech i bicie braw Biorę ją na ręce i okręcam. Wynoszę ją z kościoła. Obsypują nas masa ryżu. Trzyma mnie za szyję i śmieje się. Dostaję garściami w plecy. Wiem od kogo bo słyszę śmiech dwóch idiotów. Zabije. Po prostu zabije.
- Uważam że określenie pan młody do niego nie pasuje a ty Louis? - Harry to sobie tak zbiera dzisiaj. A ja się zgodziłem. Stajemy przed kościołem. Dostajemy życzenia. Podchodzi do nas Harry i Annie.
- Będę okropnym teściem.
- Dobrze że mogę poprosić Louisa aby był jeszcze gorszy.
- Mogę się wyprowadzić gdzie chce. Ja nadal o niej decyduje
- Aż tak wredny nie jesteś. A te obrączki to nie moją wina.
- Ta jasne. Ale te twoje komentarze.- Na szyję rzuca mi się córka.
- Wszystkie najlepszego na nowej drodze życia. I w ogóle abyście byli szczęśliwi.- przytula się. - No mamusiu - śmieje się całując Mercy w policzek.
- Tak córeczko.
- Kocham was. Tak na marginesie
- My ciebie też. Zabierz tego błazna bo Niall go zabije,
- Siwiejesz stary. Tak coś tu i tu - Harry celowo mnie drażni. Zaraz go strzelę. Zaciskam ręce w pięści. Poprawie mu ten nosek
- Kochanie - czuję jej drobną dłoń na plecach. Rozluźniam napięte mięśnie. Harry i Annie odchodzą a podchodzi mój teść i Jane.
- Gratulacje synku- śmieje się Louis.
- O Boże... Mam do ciebie tato mówić czy jak?
- Jak tak do mnie powiesz to skończy się to dla ciebie gorzej niż wtedy jak się poznaliśmy.
- Aha, dobra już pamiętam. - mówię szybko. Jane przytula nas oboje. Lou nie może oderwać się od swojej córki. - Tak tatusiu popłacz sobie.
- Moja córeczka. Skrzywdź ją a wylądujesz w piekle.
- Wiem Louis. Nie mam zamiaru.
- Czyli się rozumiemy. A ty mała jak będziesz miała go dość to bierz moje wnuki i do domu.
- Haha dobrze. Tatuś nie nakręcaj się. Będzie dobrze. Całuje ja w czoło. Jedziemy ma małe przyjęcie.
- Tak. On mi ciebie po prostu zabiera.
- Dorosłam tatusiu.
- Wiem. Jakoś mnie to nie cieszy
- Każdego nie zadowolę. Dobra to słowo jest dziwne.
- Tak.
- O co wy się znowu sprzeczacie.- Wtrąca się mama
- Tata twierdzi, że nie będę już jego córeczką.
- Lou zamiast gadać głupoty mógłbyś się na coś przydać
- Na co?
- Wiesz bo ja bardzo, bardzo potrzebuję cię w tej chwili
- Tak? - podchodzi do niej.
- Tak. I tylko ciebie
- Ja ci chętnie pomogę. W czymś tam - wychodzą a ja się śmieję. Niektórych rzeczy nie muszę być świadkiem.
- Co oni tak szybko wypadli?- pyta Annie
- Poszli się bzykać. - mówię.
- O Boże... Jak ja się cieszę, że nie musiałam oglądać takich scen
- Masz szczęście. Robiłaś to kiedyś w garażu tak w ogóle? - wiążę włosy w kucyka
- I na stole w kuchni...
- Też i to w waszym domu
- Fuuj
- I tu zanim ten dom powstał.
- Masakra. Chociaż zastanawiam się czy mój tata nie żył 13 lat w celibacie i teraz odrabia
- Możliwe. Zapytam się.
- Nie lepiej nie. Nie chcę tego wiedzieć.
- A wiesz...jeszcze jak on to robi - rozmarzam się.
- Mercy to nadal mój tata
- Wiem, wiem - śmieję się.
- Więc daruj mi o tym opowieść. Wystarczy mi, że widziałam twoich rodziców w fazie gry wstępnej.
- Ty się naprawdę ciesz, że nie mieszkasz z nami.
- Tak.
- Ile mamy czasu?
- Dwie godziny. Nie panikuj. Poczeka nawet jakbyś miała sie spóźnić
- Nie no nie panikuje... Byleby to on mnie nie zostawił. - zsuwam szlafrok i zostaję w bieliźnie. Włosy mam już uczesane i nawet makijaż mam.
- Jasne. Chyba ktoś musiałby go porwać sprzed tego ołtarza. Uśmiecham się do niej.
- Druhna na ślubie ojca... hah.
- Nie wnikam.- Ubieram się w suknię. Pomaga mi.
- Ja muszę czekać jeszcze tyle czasu
- Ale w końcu nadejdzie ten dzień,
- Taa... Ja nawet nie jestem pełnoletnie. Nie będę miała żadnych praw względem naszego dziecka
- Niedługo będziesz.
- Ta w październiku to ja kończę siedemnaście
- To nie jest ważne.
- Trochę mnie to wkurza. Harry czasem traktuje mnie jak dziecko
- Bo mężczyźni tak mają. Troszczą się.
- to wkurzające
- W ciąży jesteś to cie to irytuje. - zaglądam do wózka. Nathan bawi się zabawką. Niall.
- Mógłbyś przestać łazić w kółko? Próbuje cie ubrać - mówi Harry
- Ale jak ona ucieknie. Stwierdzi, że mnie nie chce. Stary jestem
- Jebnę go zaraz czymś.
- Uważaj, żebym ja tego nie zrobił.
- To ty marudzisz. No sorry teściu ale co się martwisz
- Ja ci kurwa dam teściu.- Łapię go za koszulę. Harry zaczyna się śmiać.
- Tato wyluzuj.
- Z chęcią ci przyłożę.
- Ale dlaczego? Miły jestem - poprawia mi krawat.
- Mam taką ochotę.
- Ja ci tato zaraz wjebie jak się nie ogarniesz- klepie mnie po policzku.
- Uwierz bo sprawię, że Annie przez najbliższy czas nie pocieszy się upojnymi chwilami. Wtedy będziesz miał przechlapane.
- Moja wina że ciota jesteś? Dene...- drzwi się otwierają. W progu stoi Mercedes jeszcze w szlafroku. - Słychać was w całym domu.
- To on zaczął. Denerwuje mnie kochanie.
- Ja? Wcale nie. On jest głupi. Nie wychodź za niego.
- Bo serio ci przyłożę.
- Obaj cisza. - mówi. - Ładnie wyglądasz kotku.
- Dziękuję, ty w tym szlafroczku też
- Idź już sobie bo mu stanie.
- Żeby tobie coś nie stanęło.
- Patrz jaki nerwowy się zrobił. - Harry wzdycha. - Starzeje się. Z roku na rok gorszy.
Ignoruję Styles i wychodzę z Mercy na korytarz.
- Nie dostanę chwili, żeby sprawdzić co masz pod spodem
- Niall. - upomina mnie.
- Co? Ja mówię poważnie
- Przecież my mamy trzy godziny.
- Możemy zrobić to szybko.
- Dobrze. - mówi cicho. Jak najbardziej zadowolony prowadzę ją do jednej z łazienek. Sadzam ją na umywalce i zachłannie całuję. Uśmiecha się oplątując mnie nogami w pasie. Ciągnie za mój pasek i go rozpina. Zsuwam z niej koronkową bieliznę. Dotykam jej... Jest taka wilgotna. Boże jak ona na mnie działa.
- Na noc poślubną ubiorę inną bo te widziałeś. - uśmiecha się.
- Dobrze.- Łapię ją w tali i opuszczam na swoją męskość.
- Niall- jęczy głośno wbijając mi palce w plecy. Jest taka ciasna, taka moja. Oplata rączkami moją szyję. Całuje mnie w usta, aby nie krzyczeć. Poruszam się w niej szybko. Za wiele czasu to my nie mamy. Bardzo prędko dochodzi. Od razu chce się człowiekowi żyć. Całuję ją w usta
- Muszę iść. Nie kłóćcie się już - prosi i ukazuje dołeczki w policzkach
- Jasne nie będę. Nadal nie wiem skąd je masz.
- Może to nie dziedziczne.
- Możliwe. Głaszcze mój policzek i poprawia szlafrok. Całuję ją w usta i wracam do Harry'ego
- Nie nic nie powiem. No comment.
- I nie mów.- Zapinam guziki białek koszuli i poprawiam krawat.
- Trzymaj - podaje mi żel do włosów.
- Wiesz, że już się tak nie denerwuje.
- No jak już zamoczyłeś to się nie dziwię.
- Idiota.- Harry się tylko uśmiecha.- Masz dołeczki jak Mercy
- Noo ba. Ale to nie jest moja córka. Spokojnie.
- Jakby się okazała, że spałeś z Jane to Louis by cię zabił
- Nie spałem. Serio. Nawet jej nie znałem.
- Wiem, tylko się śmieję.- Mruga do mnie i poprawia koszule. Jedziemy do kościoła. Muszę tam być wcześniej. - Harry ty masz obrączki prawda?
- Ja?
- Tak ty. Tobie dawałem
- Ale ja nie mam.
- Jak mam wziąć ślub bez obrączek.
- Ja mam. - Louis biegnie przez kościół.
- Jezu... Już myślałem gdzie jest najbliższy jubiler
- Ale chwila...- Harry szuka coś w marynarce - ja też mam.
- Dwie pary obrączek?
- Tak.
- A o cholerę?
- A skąd ja mam to wiedzieć?
- Ja kupiłem tylko te co ma Louis. Z wzrokiem i grawerowanymi inicjałami.- Biorę do ręki obrączki od Louisa
- Tylko że te są takie same - Harry otwiera pudełeczko i pokazuje na dwa lśniące krążki. - Gdzie? One są prawie identyczne ale tu są inne inicjały - mówi Lou
- Te są moje. - Biorę te z naszymi inicjałami.
- Tak te są twoje a te są wasze Harry.
- Nasze?
- H i A.
- Ale ja nie kupowałem obrączek. Annie może tylko za zgodą Nialla wziąć ślub i nawet się nie oświadczyłem
- Niall czy ty coś o tym wiesz? - mój teść się uśmiecha.
- Ja? Nie. Ale to serio są twoje obrączki.
- Tak czy tak macie swoje obrączki i już. Te będziesz miał jak będziesz ślub brał. Idę po córkę. - Louis znika na dworze .
- Wiesz o co mogło mu chodzić?
- Niee...
- No cóż schowam je razem z pierścionkiem i poczekam ten rok
- Właśnie. Poczekasz.
- Innego wyjścia nie mam.- Chowa pudełeczko do kieszeni marynarki. Patrzę na ten smutny uśmiech.
- Słuchaj. Za niedługo będziecie mieć córkę. Będziecie rodziną.
- Tak. Stwierdzasz, rzeczy oczywiste
- No właśnie. Ślub może zaczekać
- Wiem. Czy ja coś mówię?
-Nie ale moim obowiązkiem jest sobie pogadać
- Tak, ty zawsze gadasz. Ale ciekawi mnie kto wywiną ten numer z obrączkami
- Ładny garnitur - mówię Szybko i idę do ołtarza.
- Dzięki, kupiłem go specjalnie na tą okazję
- Jestem wdzięczny - staje przy mnie.
- Wiesz ostatnim razem to była tylko koszula
- Nie przypominaj. Psujesz mi humor.
- Sorry
Mały Kościół zapełnia się rodziną i bliskimi przyjaciółmi. Mój brat szczerzy się jak głupi. Normalnie jest gorszy od Stylesa. Słyszę Ave Marie i odwracam wzrok. Patrzę na moja Mercy. Jest taka śliczna. Patrzy zdenerwowana na boki gdy Louis ją prowadzi ale w końcu jej spojrzenie spotyka się z moim. Uśmiecham się szeroko. Odwracam na chwilę do Harry'ego.
- To ja z Louisem kupiłem te obrączki. Oświadcz się jej. Wyrażę te zgodę.
- Pamiętaj że powiedziałeś to przed Bogiem- uśmiecha się szeroko.
- Postaraj się żebym nie żałował tych słów.
- Postaram. - obiecuje. Biorę dłoń mojej królewny od Louisa i całuje jej wierzch. Uśmiecha się do mnie pięknie. Z tym uśmiechem wygląda tak radośnie i beztrosko. Staję przy mnie a tren jej sukni spływa po schodku . Mój anioł. Wcale nie słucham księdza tylko z uwagą się jej przypatruje. Policzki dziewczyny przysłania welon. Również na mnie patrzy. Powtarzam słowa przysięgi.
- Ja Niall biorę ciebie Mercedes za żonę i ślubuje ci miłość wierność i uczciwość małżeńska i że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże w Trójcy jedyny i wszyscy święci.- Delikatnie ściska moją rękę. Powtarzam słowa przysięgi.
- Ja Mercedes biorę ciebie Niall za męża i ślubuje ci miłość wierność i uczciwość małżeńska i że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże w Trójcy jedyny i wszyscy święci.- szepczę patrząc mi w oczy. Biorę od księdza obrączkę. Kurwa to te Harry'ego.
- Ymm..wait- przyjaciel w pośpiechu je zamienia.. Uśmiecham się niewinnie. Mam ochotę go strzelić w ten durny łeb.
- Mercy przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię ojca i syna i ducha świętego. Amen. - Dziewczyna cicho chichoczę przez sekundę. Nasuwam złoty krążek na jej chuda dłoń.
- Kochanie przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię ojca i syna i ducha świętego. Amen.- Jak to może być ślub bez numerów. Było mi wziąć na świadka brata.
- W obecności Boga i tu zgromadzonych Ogłaszam was mężem i żoną - oznajmia ksiądz. Podnoszę jej welon i delikatnie całuje. Uśmiecha się odwzajemniając nasz czuły pocałunek. słyszę śmiech i bicie braw Biorę ją na ręce i okręcam. Wynoszę ją z kościoła. Obsypują nas masa ryżu. Trzyma mnie za szyję i śmieje się. Dostaję garściami w plecy. Wiem od kogo bo słyszę śmiech dwóch idiotów. Zabije. Po prostu zabije.
- Uważam że określenie pan młody do niego nie pasuje a ty Louis? - Harry to sobie tak zbiera dzisiaj. A ja się zgodziłem. Stajemy przed kościołem. Dostajemy życzenia. Podchodzi do nas Harry i Annie.
- Będę okropnym teściem.
- Dobrze że mogę poprosić Louisa aby był jeszcze gorszy.
- Mogę się wyprowadzić gdzie chce. Ja nadal o niej decyduje
- Aż tak wredny nie jesteś. A te obrączki to nie moją wina.
- Ta jasne. Ale te twoje komentarze.- Na szyję rzuca mi się córka.
- Wszystkie najlepszego na nowej drodze życia. I w ogóle abyście byli szczęśliwi.- przytula się. - No mamusiu - śmieje się całując Mercy w policzek.
- Tak córeczko.
- Kocham was. Tak na marginesie
- My ciebie też. Zabierz tego błazna bo Niall go zabije,
- Siwiejesz stary. Tak coś tu i tu - Harry celowo mnie drażni. Zaraz go strzelę. Zaciskam ręce w pięści. Poprawie mu ten nosek
- Kochanie - czuję jej drobną dłoń na plecach. Rozluźniam napięte mięśnie. Harry i Annie odchodzą a podchodzi mój teść i Jane.
- Gratulacje synku- śmieje się Louis.
- O Boże... Mam do ciebie tato mówić czy jak?
- Jak tak do mnie powiesz to skończy się to dla ciebie gorzej niż wtedy jak się poznaliśmy.
- Aha, dobra już pamiętam. - mówię szybko. Jane przytula nas oboje. Lou nie może oderwać się od swojej córki. - Tak tatusiu popłacz sobie.
- Moja córeczka. Skrzywdź ją a wylądujesz w piekle.
- Wiem Louis. Nie mam zamiaru.
- Czyli się rozumiemy. A ty mała jak będziesz miała go dość to bierz moje wnuki i do domu.
- Haha dobrze. Tatuś nie nakręcaj się. Będzie dobrze. Całuje ja w czoło. Jedziemy ma małe przyjęcie.
Dobra. Mamy nowy rozdział, ale nie wiem kiedy next bo mam słaby dostęp do komputera. Wiecie szkoła, klasa maturalna. Nauczyciele powariowali. Nie mam czasu zgrać plików ze starego laptopa na nowy. Brawa dla mojego braciszka, który kupił mi komputerek. Jak ja go kocham.... Czasem. :*
<3
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny jak zawsze :) A Louis i Harry..niemożliwi :D , ciekawie urozmaicili ten dzień Niallowi xD. Kochana wszystko rozumiemy,bez stresu,tylko pamiętaj o nas i nie każ nam za długo czekać :)
OdpowiedzUsuńDo nast :)
<333
OdpowiedzUsuńSuper *.*
OdpowiedzUsuńNajlepsze :*
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńJEZU WEŹ SIĘ NAUCZ PISAĆ.
OdpowiedzUsuń1.Po pierwsze opowiadanie nie może się składać z samych dialogów ,bo wtedy to jest po prostu dialog.
2.Jak już faktycznie nie umiesz zamieszczać opisów wydarzeń to chociaż pisz kto właśnie mówi ,bo pierdolca można dostać.
3.Ja połowy tych jebanych dialogów nie rozumiałam ,bo nie wiedziałam kto mówi.
4. Dialogów nie można łączyć z innym tekstem! To jest podastawa! Np:
-Kocham Cię powiedziałem
To nie może tak być. Powinno być tak:
-Kocham Cię - powiedziałem
Albo tak:
-Kocham Cię
Powiedziałem (...)
Bardzo oszpeciłaś stylistycznie ten rozdział. Następnym razem po prostu bardziej nad min popracuj ,bo czytając można sobie włosy z głowy wyrywać.
Sorry za anonim ,ale pisze z telefonu.
N.
Dialog pisze się tak :
Usuń- Kocham cie - powiedziałem.
Myslnik spacja.
My naprawdę wiemy jak pisać opowiadania. A to są po prostu fanfici pisane z ciekawą fabułą a nie opisami. Kopiowane historię z GG,
Ale jednakże dzięki za komentarz ;*
Nie chcę być wredna,ale osobiście nie mam problemu ze zrozumieniem dialogów,wiem co kto mówi..wystarczy odrobina oleju w głowie xD , którą niestety nie wszyscy posiadają :)
OdpowiedzUsuńHarry sobie grabi. Jego teksty mnie rozwalaja. Wszyscy tacy wariaci. Ale uwielbiam te wszystkie pary
OdpowiedzUsuńKurcze,a miałam nadzieje,że szybko nadrobimy te cztery rozdziały,które się taaak opóźniły :(
OdpowiedzUsuńTo co piszesz jest świetne! I mam nadzieje że nie przejmujesz się jakimiś złośliwymi komentarzami :)
OdpowiedzUsuńhttp://unlucky-niallhoran.blogspot.com/
Cudowne to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńjejku <3 kiedy next?
OdpowiedzUsuń