niedziela, listopada 30

EPilog

Do domu wpada Nathan i Christopher. Pół wakacji spędzili u dziadka.
- Tato... ja chce do wojska.
- Tak, ja też. Będziemy walczyć! - dodaje starszy.
Patrzę na obu moich chłopców. Za szybko wyrośli
Obok mnie siedzi Holly z zabawką w ręku. Smoczek jej ciągle wypada z buzi.
- Dziadek Lou zbudował nam bunkry.
- Dużo się z nami bawił.
- Ja was od dzisiaj tam nie wysyłam - mówię kręcąc głową.
- Oo już jesteście - wchodzi Mercy z butelką mleka. - Jak było u dziadka? - przytula chłopców.
- SUper. Tata powiedział, że więcej tam nie pojedziemy
- Dlaczego? - pyta mnie.
- Bo dzieci nam powariowały i chcą do wojska. Są chyba za mali na rekrutów
- Jeszcze im się odmieni - uśmiecha się i całuje obydwóch w czoło. - Będziesz sama jadła? - kładziemy Holly i dajemy butelkę, a ta sama łapie ją w rączki.
- Widzisz sama. Bo to duża dziewczynka. - Całuję zonę w policzek.- Koniecznie zróbmy sobie jeszcze jedno. Tych dwóch oddamy do wojska. Nic im nie pomoże na tą głupotę.
- Tak - śmieje się. - Dopiero córkę zrobiłeś
- Ona ma prawie rok. Miesiąc jej tylko został.
- No to mówię, że dopiero.
- Oh dobra. Chłopaki idziemy nad jezioro? Popływamy sobie.
- Dobra, ale jak coś to my chcemy brata.
- Mama się nie zgadza. Ma dość po was dwóch.- Czochram ich po włosach.
- Ja chce córkę - mówi. - Masz się starać o córkę. Będzie do pary.
- Będziesz ostatni! - Nathan popycha Chrisa i biegnie do jeziora a ten za nim.
- A my się nigdzie nie śpieszymy - Mercy pomaga Holly zjeść.
- Córkę. Jestem za córką.- Mówię i biegnę za nimi.
Zaraz cała nasza trójka jest w wodzie. Bierzemy piłkę i gramy w jeziorze. PRzychodzi Mercy z małą i siadają na leżaku śmiejąc się z nas.
Jestem tak cholernie szczęścliwy.
- Kochanie, zadzwonisz do mego zięcia. Zrobimy sobie grlia?
- Oh, dobra - uśmiecha się i sięga po telefon.
Godzinę późniaj dołącza do Nas Harry.
Chris i Nathan zabierają Melanie i bawią się w domku.
Biorę aparat  i robię wszystkim zdjęcia
- Harry ostatnio tłumaczył Mel jak się wzięła - mówi Annie do Mercy pijąc sok.
- Chłopców chyba jeszcze to nie interesuje.
- Dzięki Bogu.
- Annie - Holly wchodzi jej na kolana.
- Tak Holly.
Przytula się do niej i tak siedzi. Moje dwie córeczki.
Kocham je najbardziej na świece.
- Nathan zejdź stamtąd! - krzyczy Mercy widząc jak nasz syn chce wejść na ostatnią gałąź drzewa. Dość wysokiego drzewa.
Harry wstaje i biegnie do niego, żeby mu pomóc. Dosłownie w ostatniej chwili go ściąga.
To dziecko wejdzie wszędzie. Nawet na dach. Patrzę na niego.
- Mówiłem coś o wspinaniu się na drzewa. Jeszcze sobie coś zrobisz.
- Nic sobie nie zrobię. Ćwiczyłem u dziadka.
- Nathan to nie chodzi o wprawę. Może ci się noga ześlizgnąć i sobie coś połamiesz.
- Dobraa.
- No to piątka.- Wystawiam rękę.
Przybija piątkę i śmieje się. Przytulam go. Mój synek.
Mam całą rodzinę przy sobie. Nie mógłbym sobie wymarzyć innego życia.
Takie jest idealne.

9 komentarzy:

  1. cuuuuuuuuuuuuudowny!
    Ale płaczę bo się skończyło! Ehh czemu cio?
    Naprawdę wkręciłam się w tą historie tak bardzo, że teraz żal się rozstawać ;(
    Ubóstwiam was <3
    Buziaki ;*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste opowiadanie! Szkoda,że już się skończyło,ale mam nadzieję,że za niedługo będziesz pisać kolejne opowiadanie:) Do następnego. Może już napiszesz kolejne opowiadanie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze powiem, że te opowiadanie to była ''Moda na sukces''. Na tą chwilę nie wiem, kto jest czyim rodzicem, jak kto się poznał, ale paręnaście ostatnich rozdziałów czytałam dla zajebistych dialogów.
    Pozdrawiam, Black Rose.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wierZę że to koniec ;( pamiętam jak się dowiedziałam o tym opowiadaniu. Pokazała mi go koleżanka. Byliśmy na wycieczce a ona czytała jeden z rozdziałów. W końcu i ja zaczęłam czytać w wolnym czasie. Piękne zakończenie :') zajebiste rozdziały :D planujesz druga część? :)
    Zapraszam tutaj: ice-skating-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń