piątek, sierpnia 15

Rozdział 20

Niall odbiera mnie z warsztatów, strasznie pada. Biegnę przez parking prosto do samochodu. Całuję go w policzek i ruszamy. Ledwo cokolwiek widać.  Niall gwałtownie hamuje bo jakaś kobieta wbiega nam pod koła. Mężczyzna od razu wysiada.
- Nic pani nie jest?- pyta. Kobieta na rękach trzyma małe zawiniątko. Wieziemy ją i jej synka Nathana do szpitala. Kobietę biorą na obserwacje, a Niall zostaje trzymając chłopca na rękach. Widzę jego uśmiech. Siedzimy tam parę godzin. Mężczyzna nie może oderwać się od tego maluszka.
- Państwo są kimś z rodziny?- pyta lekarz.
- Nie. Ona wbiegła nam pod koła. Coś jej się stało? Myślałem, że wyhamowałem.
- Zostawiliśmy ją tylko na chwilę. Popełniła samobójstwo. Miała depresję poporodową.
- Co się stanie z chłopcem?- pytam patrząc na dziecko w ramionach Nialla.
- Najpierw trafi do pogotowia opiekuńczego, a później do domu dziecka- wyjaśnia nam lekarz. Patrzę na Nialla, a on na mnie. Biedny chłopiec. Taki mały, a już sam.
- Niall...- zaczynam
- Tak skarbie?
- Przecież nie można go tak zostawić.
- Wiem, ale co my możemy?
- Jak nie zaczniesz teraz mówić o odpowiedzialności to może my...
- Ale on nie jest nasz. Nie będzie ci to przeszkadzać?
- Ty naprawdę traktujesz mnie jak dziecko czy dziewczynę bez uczuć. Jak ma mi to przeszkadzać? - jestem bliska płaczu bo nie chcę zostawiać takiego maleństwa.
- Gdybym chciał zaopiekować się nim, to co musiałbym zrobić?- pyta lekarza.
- Złożyć papiery adopcyjnej.
- I mógłbym wziąć teraz chłopca do domu?
- Myślę że tak.
- Zadzwonię do prawnika i Harry'ego, przyda się nam parę rzeczy.- Ostrożnie podaje mi Nathana. Najpierw rozmawia z prawnikiem później z Harry'm i jeszcze z kobietą z opieki społecznej, która przyjechała po chłopca. A ja nie odrywam od niego wzroku. Siedzę i trzymam tego maluszka. Ja patrzę na niego a on na mnie. Ma może z miesiąc. Dotykam jego maleńkiej rączki.
- Jesteś taki śliczny - całuję go w główkę.
- I nasz. Pieniądze działają cuda.- Uśmiecham się tuląc chłopca.
- Harry kupi parę rzeczy i zaraz przyjedzie z fotelikiem.
- Kocham cie - patrzę Niallowi w oczy. Właśnie uratował tego chłopca przed sierocińcem
- Nie traktuję cię jak dziecko albo kogoś bez uczuć. Po prostu martwię się o twoja przyszłość.
- To przestań. Ja wiem, że dam radę. Będziesz oglądał moje pracę na ładnych wystawach. A taki maluszek będzie kolejnym powodem do starań.- Uśmiecha się lekko i całuje mnie w głowę. Nathan zaczyna płakać. Jest głodny.
- Mogę?- podchodzi do nas pielęgniarka.- Zaraz ktoś go na karmi i zbada go pediatra.
- Niech pani uważa - mówię cicho i ostrożnie go podaję.
- Oczywiście. Ale będziesz miał dobrze z takimi rodzicami.- Uśmiecham się i przytulam do Nialla. Mężczyzna całuje mnie w głowę.
- Dziękuję.
- Za co maleńka?
- Że stworzysz mu dom.
- Inaczej nie umiałbym zrobić.
- Dlatego dziękuję.- Wpada Harry.
- Po co ci to wszystko?
- Dla dziecka a po co niby? - odwracam się do niego i odpowiadam za Nialla
- Nie wnikam.
- Dzięki - mówi blondyn biorąc rzeczy
- Jasne nie ma sprawy.
- Mamy synka wiesz? Ma na imię Nathan.
- Szybko.
- Tak trochę.
- To gratulacje.
- O - szybko podchodzę do pielęgniarki aby wziąć Nathana.
-Jakby gorączkował to proszę przyjść.
- Tak, oczywiście.- Jedziemy do domu. Niall wnosi wózek na górę. W mieszkaniu idę do salonu. Biorę potrzebne rzeczy aby przebrać i przewinąć chłopca.
- Resztę kupimy jutro.- Kiwam głową. Niall, bo on to umie od lat, pokazuje mi co mam robić.
- Jest taki spokojny.
- Aniołek.
- Położę go.
- Dobra - odsuwam się a Niall go bierze Pół godziny później wraca do salonu.
- Śpi?
- Tak. Grzeczny chłopczyk.- Siadamy na sofie. Przytulam się do niego. Całuje mnie po głowie.
- Widzisz. Masz syna.
- Tak. Ślicznego synka.
- O Matko..Mamy dzisiaj iść na kolację do rodziców.
- Mam nadzieję, że przeżyje.
- Myślę że tak.
- A to dobrze. Zobaczę co ten Harry kupił. - Harry kupił parę ubranek, nosidełko i takie typu potrzebne rzeczy. no i oczywiście pampersy.
- O mleku zapomniał.
- To ja kupię - zaczynam się ubierać.
- Ja pójdę. A ty zostań.
- Dobrze - zgadzam się i idę do małego. Pochylam się nad wózkiem. Tak spokojnie śpi. Dotykam jego policzka i rączki. Jest nasz. Poprawiam mu kocyk i całuje w czółko. Biorę telefon i dzwonię do taty. Chcę wiedzieć o której mamy przyjść
- Hej słońce.
- Cześć tato. Powiesz mi kiedy mamy przyjechać?
- Koło osiemnastej.
- Dobrze. Muszę ci kogoś przedstawić.
- Co? Jasne.
- Do zobaczenia.
- Jasne córeczko.- Uśmiecham się i rozłączam. Biegnę coś zjeść. Niall wraca z paroma rzeczami. Całuję go w policzek i odbieram zakupy
- Kupiłem jeszcze parę ciuszków.
- Ooo.
- W czymś musi iść do dziadków.
- Wiesz że to do mnie jeszcze nie dochodzi?
- Do mnie też.
- A rano szłam tylko na warsztaty. - wtulam się w niego.
- Tak.- Uśmiecham się do niego. Podjeżdżamy pod dom rodziców. Wypinam fotelik - nosidełko z auta. Wchodzimy do środka.
 - Cześć Mercy...- tata patrzy zaszokowany.
- Cześć tato. - uśmiecham się.
- Kto to?
- Nathan - odpowiadamy.
- Jezu jako śliczny- mówi mama.- Skąd go macie.
- Takie małe zamieszanie - tłumaczę.
- Aha. Chodź do mnie. Louis zamknij buzię.- Mama bierze małego na ręce. Podchodzę do taty i go gładzę po plecach.
- Ale jak?
- Boziu tato. Po prostu jesteś dziadkiem. nie ważne jak. Masz zagadkę na parę lat.- Przytula mnie. Całuję go w policzek.
- Chodźcie kolacja gotowa.- Idziemy do salonu. Mama się nie może oderwać od Nathana.
- Jaki ty śliczny.- Uśmiecham się siedząc Niallowi na kolanach.
- Ale oddadzą go nam?- pyta Niall.
- Zaczynam wątpić.
- Oni będą mieli własne.
- No ale sam widzisz jaki zachwyt.
- Tak.- Rysuję palcami wzorki na jego karku.
- Twoja córka się zdziwi.
- pewnie już wie.
- Pewnie. - opieram głowę o jego ramię. Całuje mnie w czoło. Siedzimy tu długo. Rodzice nie chcąc nas wypuścić.
- O Boże... zostańcie.
- nie ma tu rzeczy
- Trochę jest.
- Seerio?
- No brata będziesz miała
- Aaa! Będę mieć brata.
- Tak. Nie krzyczy bo dziecko obudzisz.
- Przepraszam. Super
- Tak.
- Tak.
- Chodź maluchu do dziadka. Położę cię spać.- Tata znika na górze z małym.
- Teraz to będzie często was odwiedzał.
- Popatrz i nie jest zły.
- Raczej się zakochał.
- Tak. - Idziemy do mojego pokoju. Dawno mnie w nim nie było.
- Chodź pod prysznic - mówię ziewając. Niesie mnie do łazienki. Bierzemy wspólny prysznic i idziemy spać.

15 komentarzy:

  1. Julia Tomlinson15 sierpnia 2014 05:22

    Zakochałam się w tym rozdziale.Taki słodziutki ten Nathan,Aww <3.Czekam na kolejny rozdział,oby był jak najszybciej.Do następnego:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak słodko <3 Kochany Niall i Mercedes Kocham!
    Czekam na next'a... :*
    Zapraszam do mnie...

    punk-onedirection-fanfiction.blogspot.com

    changemymind-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com

    wondreams-onedirection-fanfiction.blogspot.com

    hellobaby-onedirection-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewałam się czegoś takiego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. woooow <3 super! czekam na nn! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Suuuper, dziecko i to wszytsko super do następnego:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie spodziewałam się,że dziecko pojawi się u nich w taki sposób...ale tak też jest fajnie :)
    do nast <3333

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojoj ! *___* Jak fajnie, że jest mały Nathan <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziadek Louis :D ..trochę minie czasu zanim się przyzwyczaje xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak słodko *.*

    OdpowiedzUsuń