- Kochanie zrobiłem śniadanie
- Ale nigdzie nie wyjeżdżasz?
- Dopiero wróciłem kobieto.- Uśmiecham się otwierając oczy.
- Masz szczęście.
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
- Wcale nie chcę się pozbywać - obejmuję jego szyję. - Powiedz mi. Ty mi się wczoraj oświadczyłeś czy mi się wydawało?
- Zrobiłem to, ale mało poprawnie. Co ze mnie za facet?- Kręci rozbawiony głową.- Ale od razu zrozumiałem swój błąd.
- Moim zdaniem było poprawnie..
- Ja znalazłem dwa uchybienia
- Jakie kochanie?
- Zapomniałem uklęknąć i dać ci pierścionka.
- Możemy to pominąć.
- Jasne i co ja zrobię z pierścionkiem. Synu twoja mama wydziwia
- Kupiłeś mi pierścionek? - siadam zszokowana.
- Tak.
- O matko.
- To aż takie dziwne. Muszę ci częściej coś kupować.
- Nie, nie. ty mi nic nie kupuj. ale która jest godzina że zdążyłeś?
- Dziesiąta rano. Kto powiedział, że ja go dzisiaj kupiłem.
- Wariat - całuję go w usta.
- Ale tylko twój wariat.
- Tylko mój.
- To teraz zamknij oczy.- tak zrobiłam. Czuję jak coś zakłada mi na palec i delikatnie mnie całuje.- Możesz otworzyć.- Uśmiecham się widząc piękny pierścionek.
- Piękny.
- Uff...- oddycha z ulgą.
- Naprawdę. - jemy śniadanie. Jestem okropnie szczęśliwa. Siedzimy sobie w ogrodzie. Nathan leży na kocyku, a Niall ciągle go rozśmiesza. Wyciąga rączki do niego i się śmieje
- Fajnie, że jeszcze jest tak ciepło.
- Chociaż to dziwne w Londynie.
- Mi się tam pogoda podoba.
- Tak, a ciągle pada.
- Teraz nie pada. Słonko świeci, kaczki nadal pływają po naszym jeziorku.
- Teraz nie - całuję Nathana po brzuszku.
- Boże jak ja kocham siedzieć w domu.
- Jak ja kocham jak siedzisz w domu.- Przyciąga mnie do siebie i całuje w nos.
- Zostańmy tutaj, na zawsze.- Uśmiecham się do niego.
- Zdecydowanie to dobry pomysł. - przeczesuję palcami jego włosy.
- Bez durnej pracy i szkoły. Tylko my w naszym małym domku.- Śmieję się. Leżymy tak we trójkę. Niall jedną rękę trzyma na moim brzuchu, a drugą obejmuje Nathana.
- Masz teraz wszystkich obok siebie
- Tak. Mój cały świat. - Całuję go w usta i zamykam oczy.
- Niall? Pójdziesz na moją wywiadówkę? Ojcu nie powiem.
- Dlaczego Lou nie może pójść?
- Bo się tylko zdenerwuje, a wiadomo jaki jest. Dopiero początek roku, a mam 3 jedynki z wf.
- Ale to tylko wf i tobie ćwiczyć nie wolno.
- Ale wtedy mogłam. Ale tu chodzi bardziej o co innego - mówię ciszej. - Tata naprawdę może kogoś zabić, a pan od matematyki właściwie tylko złożył propozycję, po czym ja go walnęłam i weszła skarga do dyrektora że uderzyłam nauczyciela
- Poczekaj... Jaką propozycję.
- Nie lubię matematyki i moje oceny są dostateczne. Więc mogłabym mieć piątki..
- Kiedy jest ta wywiadówka, z chęcią poznam twojego nauczyciela od matematyki.
- Za dwa dni.
- Jasne. Może wezmę Louisa ze sobą.
- On mi nic nie zrobił. Jego propozycja była jedno znaczna. Korepetycje w domu. Tylko gdyby mnie nie dotknął to wtedy bym pomyślała że serio chce mi pomoc.
- Co kurwa zrobił? Kotku jak się nazywa ten nauczyciel?- Przytulam się do niego.
- Przecież nic się nie stało.
- Mercy... po prostu powiedz jak nazywa się ten nauczyciel. Wzdycham zła na siebie. On nie odpuści sobie.
- Douglas Poynter.
- Dziękuję.- Podaje mi syna i wyciąga telefon.- Lou masz ochotę na odrobinę rozrywki?
- proszę cie no - wtrącam się.
- No jasne... Podjadę po ciebie... Mam nadzieję, że lubisz matematykę.- Gdy się rozłącza patrzę na niego. - Nic nie rób. Po prostu chciałam żebyś wiedział.
- Ale ja nic nie robię. Idę spotkać się tylko z teściem. Muszę go poprosić o twoją rękę.
- Oczywiście. Dobra idź. Jezu jak mnie wszystko boli.
- Będę wieczorem kochanie.- Całuje mnie w usta.
- Uważaj na siebie.
- Kochanie, ale ja nie będę robił nic strasznego
- Mówię ogólnie. Wypadki chodzą po ludziach
- Tak. Ja się może w końcu nauczę trygonometrii. Kocham cię.
- ja ciebie też kocham. - patrzę jak odjeżdża. Oh ten Niall. A razem z moim tata jak coś wymyślą ...Trochę mi szkoda nauczyciela od matmy, ale tylko trochę W poniedziałek szykuje się do szkoły.
- Może zostaniesz. Bo my będziemy bardzo tęsknić.
- Wiem. - całuję go w usta. - Ale muszę do szkoły.
- Jasne. Możesz się uczyć w domu.
- Wymyślasz. Spotkamy się u ginekologa.
- Tak. Zostawia nas synku, a jeszcze w sobotę mówiła, że z nami zostanie.- Nathan zaczyna wyciągać do mnie rączki. Jak tu ich zostawić.
- Jutro pójdę- mówię zrezygnowana i zostaje.
- Tak. Jasne...- Niall delikatnie mnie całuje
- Jesteś taki uparty
- Bardzo. Nie wiedziałaś?
- A sam o szkole mówiłeś
- Ale nie wiedziałem, że masz takich nauczycieli
- A właśnie. Sprawdzian z matmy mam jutro i nie chce sobie grabić.
- Nie sadze żebyś miała
- Co?
-No nie sądzę żebyś miała mieć ten sprawdzian
- Dlaczego?
- Powiedzmy, że nie miałby jak tego sprawdzać
- Niall...
- co?
- Coś ty mu zrobił?
- Oderwałem od biednej dziewczyny, której dawał korepetycje. Widząc parę siniaków, poniosło Louisa
- O matko...
- Co?- Przytulam się do niego. Całuje mnie w głowę.- Sądzę, że to była obrona konieczna. Ta dziewczynka była w pierwszej liceum.
- Nie ona jedna.
- Dlatego dostał za swoje.
- Kocham cie. Dziękuję
- Też cię kocham
- Jestem głodna -idę z małym do kuchni
- CO byś chciała jeść?
- Cokolwiek.
- Może być jajecznica?
- Tato od razu zrób jej więcej
- O Annie- odwracamy się.
- Harry mnie podrzucił. Mam wolne bo matematyk do mnie nie przyjdzie.
- Tak? Ciekawe czemu.
- Nie wiem.
- Twój tatuś wie - mówię.
- Tato...
- Oj spadł ze schodów.
- A już myślałam, że ktoś mu coś zrobił. Biedne schody.- Śmieję się cicho. Siadamy do stołu a Niall daje nam śniadanie.
- Twoja WNUCZKA JEST WYMAGAJĄCA.
- Będę mieć wnuczkę? - cieszy się. Mówiłam. - Super - przytula Annie i całuje w czoło.
- Harry cieszył się bardziej. Odstawiał jakiś tam taniec
- No ale ja jestem dziadziuś i cieszę się inaczej .- śmieje się. - No to już wiem co kupować.
- Co ty chcesz kupować. ?
- Jak co? Dostaniesz całą wyprawkę. Zobaczysz. - mówię śmiejąc się.
- Jezu... Ja cały weekend chodziłam po sklepach. Harry zwariował.
- No a dziwisz mu się ?
- Raczej nie. Ale z brzuszkiem ciężko się chodzi. Człowiek szybciej się męczy
- Tak, no widzisz. Ja jeszcze nie mam brzuszka a cały weekend w łóżku przeleżałam.
- Ale ci fajnie.- Niall wychodzi na chwilę, żeby przyprowadzić wózek.
- Patrz - pokazuję przyjaciółce dłoń.
- Jezu... Kiedy ślub?
- Nie wiem, mówił jak wariat. - śmieję się.
- Kto wariat? -pyta Niall?
- Ty wariat.
- Dlaczego?
- Oj tato - śmieje się Annie. - Gratuluję.
- Dziękuję. Musisz z nią kupić sukienkę. Mam zgodę Louisa.
- Dlaczego ja nie wiem? - pytam.
- Bo zapomniałem ci powiedzieć.- Pokazuję na niego widelcem i kręcę głową.
- Co? Kochanie mówiłem, że chcę ten ślub wziąć szybko. Nawet jeśli miałbym porwać księdza.
- Dlaczego ci się tak śpieszy? - zakładam nogę na nogę uśmiechając się.
- Bo jeszcze ktoś mi ciebie zabierze.
- nie gadaj głupot.
- Nie gadam. Tęsknię za obrączką na palcu. Jak ją nosiłem to te wszystkie kobiety tak się na mnie nie gapiły. Taki odstraszacz
- Dobrze, dobrze. Ale to nie zmienia faktu że mnie nikt tobie nie zabierze.
- Bo cię nie oddam.- całuje mnie w usta.- Dam wam moją kartę Annie
- nie - ja zaprzeczam od razu. - Moja suknia. Ja będę za nią płacić.
- Dobrze
- no - uśmiecham się i go całuję. Po śniadaniu jedziemy do galerii. Wszystkie są śliczne. Nie umiem wybrać
- Może ta?
- Tak, ładna jak wszystkie - uśmiecham się i podchodzę do sukni
- Musisz się na coś zdecydować
- Ale jestem w ciąży, więc mi ciężko decydować.
- Jak dla mnie jest idealna- Idę ją przymierzyć.
Wyglądam w niej całkiem ładnie. Koronkowy materiał spływa w dół od mojej tali. Obracam się przeglądając w lustrze. Panie ekspedientki poprawiają mi tył i mówią, że jest cudownie.
- Zobacz jeszcze te buty.
- Buty? Ty mi tu nagromadziłaś masę dodatków - biorę białe szpilki, nie na dużym obcasie.
- Tylko raz w życiu bierze się ślub. Powiedzmy.
- Właśnie, powiedzmy - mówię śmiejąc się.
- Zawsze są wyjątki od zasady. Tak ja czystość przedmałżeńska
- O właśnie. W naszym przypadku bardzo odbiegamy od tej zasady.
- Ktoś się trzyma tej zasady?
- wiesz, mój tato się trzymał. - śmieję się
- Boże. Nie wiedział co bierze przed ślubem. Byłaś wpadka pierwszej nocy?
- Chyba tak.
- Nieźle. Związek został dobrze skonsumowany
- Wiesz, potem wyjechał na wojna itd, i mama miała jakiegoś tam kochanka. Nic ważnego.
- Straszne.- Uznaję, że nie będę jej mówić o mojej mamie i jej tacie.
- To na kiedy planujecie ten ślub?
- No nie powiedział mi.
- Chyba kupię sobie od razu sukienkę
- Dobry pomysł- Annie bierze jakąś sukienkę z wystawy.
- Myślisz, że nie będę w niej wyglądać grubo
- niee. Ślicznie.
- Przymierze- Wraca do mnie w pięknej, niebieskiej sukience
- Nigdy nie nosiłam czegoś co mi sięga do kolan no chyba, że jak byłam w przedszkolu.
- Ale ślicznie wyglądasz.
- Dlatego ją wezmę. I jeszcze te buty. - Pokazuje na parę rzymianek. na płaskim obcasie.- Mam nadzieję, że będzie ciepło.
- Ja też. - uśmiecham się. Zakupy są bardzo udane. Moim samochodem wracamy do domu.
- Albo np. można ci włosy upiąć, wiesz jest dużo możliwości - rozmawiamy wchodząc do środka.
- Tak. Coś się jeszcze wymyśli.
- Niall jesteśmy. Mężczyzna zbiega z góry
- Hej - machamy mu. - Pamiętasz o wizycie?
- Tak. - Annie siada na fotelu głęboko oddychając. Trochę się nachodziłyśmy.
- Tylko żebyś w kościele nie padł z wrażenia, bo się starałam tato.
- Oczywiście słoneczko.- Całuje ją w głowę.
- I chcę siostrę
- Czemu nie brata?
- Już mam. Ale jak wyjdzie drugi, to się staraj o następne
- Jasne.
- A ja będę rodzić, oczywiście - mówię kiwając głową na boki
- No...- uśmiecha się przyjaciółka. - Na przydał Harry już zapowiedział że chce jeszcze syna i córkę
- No jasne, przecież my przedszkole zaczniemy prowadzić. A tak poważnie. Kochanie robiłeś obiad? - patrzę na blondyna ze słodkim uśmiechem.
- Tak. Już wam przynoszę.- Siadamy do stołu i jemy pyszny obiad. Potem gdy jedziemy do lekarza odwozimy Annie. NIall siedzi zniecierpliwiony na korytarzu.
- Spokojnie - uśmiecham się.
- Ale ja już chcę.- Biorę go za rękę i splatam ze swoją. Podnosi ją do góry i całuje.
- Jesteś szczęśliwy?
- Bardzo.
- Ja też. - całuję go w policzek. Obejmuje mnie ramieniem. Z gabinetu wychodzi pacjentka. Teraz przyszła nasza kolej. Wchodzimy do środka witając się z moją panią doktor.
- Dzień dobry. Państwo też będą przychodzić co tydzień?
- To jego wina - mówię. - Musi zobaczyć swoje maleństwo.
- Tak na żywo.
- Tatusiowie.
- Tak. Za każdym razem tak samo panikują.- Siadam na fotelu i robi mi badanie.
- Zadowolony tatuś?- pyta lekarka Nialla
- Bardzo - uśmiecha się.
- Zgrać na płytkę?
- Oczywiście.- Lekarka wręcza nam płytkę i zdjęcia USG.- To zapraszam za Dwa miesiące z tatusiem, to posłucha bicia serduszka.
Uśmiecham się do Nialla. Wychodzimy szczęśliwi. Bierze mnie za ręce i zaczyna kręcić.
- Musimy pojechać do kościoła.
- Tak? A no tak.
- No. Jesteś córką wojskowego więc masz przywileje. Mam nadzieję, że twoja mama nie dostanie zawała jak Lou włoży mundur.
- Haha - śmieję się głośno. Całuję go w usta
- Księża są uparci.
- Zapewne.
- Ale udało mi się go przekonać.
- Sukces kotku sukces.- Parkujemy przed małym kościołem. Jest na prawdę śliczny. Uśmiecham się zagryzając wargę. Będzie piękny ślub. Wchodzimy do środka i ustalamy datę za dwa tygodnie. W samochodzie co chwila rozpraszam czymś nialla.
- Kochanie bo jeszcze spowoduje wypadek
- To zjedź na poboczę.
- Co ci chodzi po głowie?- patrzy na mnie i staje na światłach.
- W tym aucie się jeszcze nie kochaliśmy.
Patrzy na mnie lekko rozbawiony. Powoli odpinam jego pasek i jeżdżę dłonią po jego kroczu. Zdecydowanie... Jestem kobietą w ciąży i natychmiastowo potrzebuje seksu. Zaciskam palce na jego męskości i dalej podróżuję dłonią, a potem znów to powtarzam. Niall zmienia pas. Jakiś idiota na niego trąbi, ale ten się tym nie przejmuje. Skręca w jakąś boczną uliczkę. Jestem zadowolona z tego, że dostanę czego pragnę.
- Tego jeszcze nie przeżyłem. Seks z dziewczyną w centrum miasta
- Narzeczoną - grożę mu palcem i przygryzam płatek jego ucha.
- Tak, narzeczoną.- Parkuje samochód w jakimś garażu, w najdalszym koncie.- Nic lepszego nie znajdę kochanie.
- Ale wiesz co mamy duże to auto. Chodź do tyłu. - przemieszczamy się na tylne siedzenia. Oh jak dobrze, że w tym range roverze są przyciemniane szyby. Wysiada z samochodu i siada na tył.
- Będę częściej zmieniać samochody.- Uśmiecham się i całuję go w usta. Podciągam swoją bluzkę i ją zdejmuję. To samo robię ze spodniami. Niall rozpina swoje spodnie i kładzie mnie pod sobą.
- Jak ja lubię jak tak na mnie reagujesz - mruczę.
- Lubię na ciebie reagować.- Podnosi mnie lekko i opuszcza moją bieliznę. Zsuwam mu bokserki i oplątuje go nogami. Kiedy we mnie wchodzi głośno jęczę. Zamyka mi usta namiętnymi pocałunkami i szybko się we mnie porusza. Moja ręka ślizga się po szybie. O matko jak mi dobrze... Krzyczę dochodząc...Łapię oddech. Niall siada i chce zapiąć swoje spodnie. Chcę go jeszcze. Kręcę przecząco głową.
- Mało...
- Co?
- Ja chce ciebie więcej.
- Bierz co chcesz.
Siadam na jego kolanach. Nakierowuję jego członka na swoje wejście i opuszczam się. Łapie mnie za biodra i dociska do siebie. Czuję go całego. Nadal taki duży i twardy. Ociera się tam wewnątrz mnie.
- Może ja zadzwonię do Harry'ego. Niech mały zostanie u nich na noc.
- Mhmm - mruczę mu w usta. Odchylam się do tyłu dając mu swobodny dostęp do piersi.
- Wiesz co...
- Tak? - sapię.
- Nie próbowaliśmy tego w garażu
- Tak, to racja..- Ściska moje piersi w dłoniach. Nie mogę już wytrzymać i dochodzę
- Kocham...cię.
- Ja ciebie też.- Nakładam tylko bieliznę i koszulę Nialla. Opieram się o drzwi. nie mam zamiaru się przesiadać. Niall całuje mnie jeszcze w usta i siada za kierownicą.
- Nadal masz ochotę?
- Wiesz, że tak.
- Jesteś nienasycona.- Szybko włącza się do ruchu
- Nigdy nie mam cię dość.
- Ja ciebie też.- Wybiera numer Harry'ego. Jest na głośniku więc słyszę wszystko.- Harry czy Nathan może zostać u was na noc?
- Jasssne, a co szykuje ci się całodobowy seks?
- Tak...- śmieje się Niall.- Ja już nawet zacząłem.
- Uuu, no stary. Jest 15. Nieźle.
- Jak działać to na całego.
- Z taką laską
- Ta laska wszystko słyszy
- Cześć słoneczko!
- Cześć Harry
- Ale cię wymęczy.
- Sama tego chce. Boże ja gada o moim życiu seksualnym z przyszłym zięciem.
- A ja gadam o życiu seksualnym z przyjaciółką, a dziewczyną mojego ojca. Przebij - słyszymy Annie
- Wiecie co... My za chwilę będziemy bardzo zajęci. Miłej zabawy z braciszkiem.- Niall szybko się rozłącza i parkuje w garażu. Śmieję się siadając. Obejmuję jego szyję.
- To była dość dziwna rozmowa...- Wyciąga mnie z samochodu.
- Tak, bardzo.
Sadza mnie na masce samochodu. Rozsuwam nogi. Zagryzam wargę a moje palce zaczepiają o krawędź moich majtek. Uśmiecha się do mnie i powoli rozpina guziczki koszuli.
- Chyba każdy facet marzy o piękniej dziewczynie na masce jego super wozu
- Więc brakuje ci jeszcze pięknej dziewczyny na tej masce.
- Sądzę, że mam najpiękniejszą dziewczynę... poprawka narzeczoną.
- Oj misiek - całuję go w usta, a później p o szyi. Biorę jego dłonie i kładę na swoich biodrach.
- Tu mam cię dotykać?
- Wszędzie Niall. Każdy centymetr dotykaj.
- Na pewno będę.- Wkłada palce za gumkę od moich majtek. Jeżdżę dłońmi po jego plecach. Zaczepiam o pasek. Powoli zsuwa ze mnie moją bieliznę. Moje majtki lądują przy kole auta. Odchylam się do tyłu opierając ręce o maskę. Przejeżdża dłońmi po moim brzuchu i dotyka mojej kobiecości. Wzdycham i dotykam jego dłoni. Tracę przez niego zmysły. Przez jego dotyk Nie skupiam się na niczym, a myśli odpływają. Jęczę głośno a on nie zaprzestaje swoich tortur
- Wiesz że...zaraz dojdę - jęczę.
- O to mi chodzi...- Zaciskam palce na jego ramionach i krzyczę spełniona. ale nie mam dość. Rozpinam jego spodnie i ściągam je z bokserkami. Zsuwam się lekko z maski samochodu wprost na niego. Trzymam narzeczonego za szyję i zamykam oczy. Jezu, to jest cudowne uczucie. Wbija się we mnie głęboko. Krzyczę jego imię. Leże na masce samochodu łapiąc oddech.
- To było...- sapie Niall
- Niesamowite...- przymykam oczy.
- Tak...- Bierze mnie na ręce i niesie do sypialni. Leżymy na łóżku Niall jeździ palcami po moim udzie.- Chyba na dzisiaj dosyć
- może na razie. - wtulam się w niego
- Na razie?
- Tak.
- Boże kobieto
- Słucham misiek? - całuję go w linię szczęki.
- Wykończysz
- Oj no, noc przed nami
- Tak. Cała noc
- Właśnie- Całuje mnie w szyję
- Na pewno ci się taka podobam? Może mam coś zmienić?
- Jesteś idealna
- Jesteś słodki.
- Mówiłaś już to
- Wiem, i będę powtarzać
- Głodna?
- Po co pytasz- śmieję się
- Idę coś zrobię.- Wstaje z łóżka i zakłada bokserki. Patrzę za nim z uśmiechem.
- Ale ja mam szczęście.
- Ja też.- Wychodzi z pokoju, a po kilku chwilach wraca z kanapkami.- Zapomnieliśmy o zakupach
- To zaraz pojedziemy.
- Jasne. Tylko bez numerów z popołudnia
- Ale jak mi się za chce...
- To błagam po zakupach.
- Dobrze kochanie- Jemy i się ubieramy. Jedziemy po zakupy. Dużo kupujemy jedzenia. Przy moim apetycie i tak mało. Kupujemy też małemu rzeczy. Pampersy itd.. Normalnie pełen bagażnik zakupów. Siadam obok Nialla w aucie. Cmoka mnie w policzek i rusza W domu robimy obiadokolację. Zjem dosłownie wszystko. Normalnie nie poznaje siebie.
- boże, ja sie musze ograniczyć - zaczynam mierzyć cukier
- Ze słodkim na pewno
- Ale ja muszę.
- Oj wiem
- No wlasnie.
- Moje biedactwo.
- Obejrzymy jakiś film?
- Tak, to dobry pomysł - uśmiecham się. Siadamy na sofie i wtulam się w niego oglądając.